wtorek, 29 września 2015

Jak wszyscy wiedzą, jestem skrytą osobą, która najchętniej spędzałaby czas w ciemnym kącie, przykryta dla niepoznaki burym kocem, jedząc kurz z podłogi i rozmawiając z muchami. Ponieważ jednak los jest nieprzewidywalny, to CIĄGLE COŚ. I na przykład w ten piątek był u nas koleżanka H., pseudonim A.C.K.F.* i robiliśmy gołąbki z cienia, pieski, dinozaury oraz Obcy vs. Predator:


 A  w sobotę poszliśmy do znajomych na grę i graliśmy tyle godzin, że słoje drzewa, z którego zrobione były krzesła, na zawsze odbiły swoje lata w mojej osobowości. A gra była taka:


A w niedzielę? A w niedzielę wybrałam się na imprezę z koleżankami. Powiedziałam Osobistemu, że wrócę o północy. Obiecuje, że nie wrócę ani minuty później - powiedziałam i wybyłam. Ale impreza była najlepsza! Drinki,  balety, znów drinki, znów balety i jeszcze więcej drinków. Było tak fajnie, że zapomniałam o godzinie. Kiedy wróciłam do domu była 3:00 nad ranem. Wchodzę do domu, po cichutku otwieram drzwi, a tu słyszę tę cholerną kukułkę w zegarze po babci, jak zakukała gnida trzy razy. Kiedy się zorientowałam, że Osobisty się obudzi przy tym kukaniu, dokończyłam sama kukać jeszcze dziewięć razy. Byłam z siebie bardzo dumna i zadowolona, że chociaż pijana, nagle taki dobry pomysł przyszedł mi do głowy! Uniknęłam awantury z Osobistym i wykładu. Czym prędzej położyłam się do łóżka myśląc, jaka to ja jestem inteligenta i cwana. HA!


W poniedziałek podczas kolacji Osobisty pyta:
- O której wróciłaś z imprezy?
- O samiutkiej północy, tak jak Ci obiecałam!
Osobisty nic nie powiedział, nawet nie wyglądał na podejrzliwego.
O, jak dobrze, jestem uratowana… – pomyślała i prawie otarłam pot z czoła. 
Po chwili spojrzał na mnie poważnie, mówiąc:
- Wiesz, musimy naprawić ten nasz zegar z kukułką.
 Zbladłam ze strachu, ale pytam pokornym głosem:
- Taaaak? A dlaczego, kochany? - Widzisz, dziś w nocy, kukułka zakukała trzy razy, potem – nie wiem jak to zrobiła – krzyknęła "o kurwa!", znów zakukała cztery razy, zwymiotowała w korytarzu, zakukała jeszcze trzy razy i padła na podłogę ze śmiechu. Kuknęła jeszcze raz, nadepnęła na psa i rozwaliła ławę. A potem, powaliła się koło mnie, zakukała ostatni raz, puściła głośnego bąka i zaczęła chrapać...

(Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone. A ponadto, nie mamy zegara z kukułką przecież!)

 ----------------
*Anka Co Kocha Franka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz