Piszę na telefonie, pod biurkiem, nielegalnie.
Czują? Niech wąchają. Płyn do wykładzin i zapach ciepłego ksero.
Korporacją mi tu pachnie.
BYZNESY.
Od rana bardzo śmiesznie. Na spotkaniach panowie barczyści i ja, wraz z moim barczystym biustem, opancerzonym w nowo nabyty spadochron. Dałabym się chętnie panom zdominować ilościowo i terytorialnie, ale nowe biusty dodają mi dostojeństwa oraz - z uwagi na zagarnięcie sporego kawałka przestrzeni - poczucie opanowania większego terytorium.
Było przed chwilą śniadanie wystawne. Okazuje się, że krawat męski to najbardziej idiotyczny element garderoby, jaki istnieje (z wyjątkiem tykwy na penisa u Papuasów). Jest nikomu do niczego niepotrzebny. Chyba, że do maczania w jajku na miękko. Od rana oglądam więc biznesmenów z krawatami zarzuconymi na plecy. A w tle muzyka:
PS: Ej, robimy w tym roku jakieś ozdoby jesienne w domach, czy od razu przechodzimy do choinki? Bo w sumie śnieg już spadł, najwyraźniej bogowie chcą bombek. Osobisty nie pozwala u nas jeszcze ubierać. Ktoś się zgłasza? Komuś ubrać? Ręka do góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz