środa, 30 października 2013

Z porażek dzisiejszego dnia, to poszłam dzisiaj do fryzjera, coby uwodzicielską być i dziewczęcą. Włosy mi obcięła Pani Fryzjerka wspaniale, uczesała mnie na gładziutko i ślicznie. Sąsiad zauważył, sąsiadka zauważyła, Pani Z Kiosku powiedziała, że ślicznie dziś wyglądam. Ale Osobisty nie zauważył. Teściowie też nie, więc mu nie podpowiedzieli. To już TEN ETAP związku. Czyli możemy się niebawem żenić.

Natomiast z sukcesów dnia dzisiejszego, to zadzwonił do mnie mój były Pan Prezes, mój ukochany ex-szef i mnie swoim władczym głosem w nowy dzień wprowadził. A było to tak:

DAWNO, DAWNO TEMU...

Była taka sytuacja, że teściowa leżała w szpitalu i ledwo co jadła, więc chciałam zadzwonić do teścia i spytać, co mamy kupić, bo jedziemy do niej i po drodze do sklepu weszliśmy. Wybrałam więc telefon z listy kontaktów i - czytając jednocześnie etykietkę na puszce kukurydzy - przyłożyłam telefon do ucha. Słyszę:
- Taaaak?
Mój mózg już wiedział, że coś jest nie tak, głos nie ten, za dużo w nim szelmowskiego uśmiechu. Ale mózg mój działa powoli, a usta tym bardziej nie nadążają. Odpowiedziałam więc błyskotliwie:
- TATUŚ?!
- Taaaak, tatuś. Co tam, pani Agatko?
A potem dostałam wylewu i chyba popuściłam. Nie pamiętam. Bąknęłam "ojesuprzepraszampanieprezesie" i odłożyłam słuchawkę. 

A DZISIAJ RANO...

O 7:50 rano rozdzwonił się mój telefon. Myślałam, że budzik, albo Osobisty czegoś zapomniał, albo moja N. jest w ciąży - NO COŚ SIĘ MUSI DZIAĆ, SKORO DZWONIĄ DO MNIE O TEJ PORZE. Tak? No. To wymacałam telefon ręką i mocno zaspanym, zachrypniętym, bełkoczącym głosem mruknęłam:
- Mmmmmhaaaloooo?
- Wstawaj córcia, loki kręć!
- ŁOJESU, dzień dobry Panie Prezesie...
- Masz brokat?
- No mnóstwo, mnóóóóóstwo brokatu mam Panie Prezesie...(ziew)
- No to pani wstaje i nakłada, pani Agatko. Będziemy się ocierać i ja też będę miał brokat!

BROKAAAT, BROKAT EVERYWHERE! Prezes też czuje zbliżający się okres świąteczny! I w razie gdyby niechcący na tego bloga wpadł i niechcący skojarzył, że on to ON, a ja to JA, dedykuję mu poniższe zestawienie pomysłów na prezenty: 1) biżuteria, 2) dla panów i 3) wymagające lekkiego wysiłku.

BIŻUTERIA 
 
Pamiętacie, jak się tak kordonki na włosach zaplatało? HA! Zarabiałam na tym krocie, serwując obwoźne usługi dziewczynom na osiedlu.

Perły i satyna, bardzo proste, bardzo eleganckie.

Na Allegro takie szaliki kosztują 25-35 złotych. A tu proszę, instrukcja krok po kroku!

Dla młodych dam.

Najładniej wyglądałyby chyba w zestawie po trzy na jedną rękę.

Jeśli ktoś ma niskich ludzi w rodzinie i dodatkowo potrafi robić proste wzory na szydełku.

Warkoczyk z zawieszką. Na Allegro zawieszki od złotówki na "kup teraz". A w szafce z biżuterią NA PEW NO leży mnóstwo nikomu niepotrzebnych elementów biżuterii, które można świetnie wkomponować w taką zaplatankę.


DLA PANÓW

Gotowa mieszkanka przypraw na grilla, najlepiej z ziarnami jałowca, albo innym składnikiem wódki. Bo każdy pan lubi dobrze przyprawione mięcho, taaak? TAAAK!

Można zrobić podobny prezent wielu panom, albo jednemu panu prezent o wielu smakach. A na etykietę nakleić wydrukowane zdjęcie rodzinne, własne, świąteczne, zabawne. Nawet moje możecie wkleić. PFF...

Praktyczna rolka do odrywania kawałków papieru w sam raz na listę zakupów. No bo kto najczęściej robi zakupy, JA SIĘ PYTAM? Panowie, wedle rozkazu, wiadomo.
Ruloniki z monetami zapakowane w formie cukierka. W sumie wyjdzie 20-40zł na rulonik, jeśli wykorzystacie rulony ze złotówkami. A w banku rozdają takie rulony niczego nie chcąc w zamian. DARMO WRĘCZ! Taki mam dobry bank.

Wersja na zdjęciu jest nieco kobieca, ale można uskutecznić wzór moro, albo jakieś koła zębate. Wino to elegancka wersja browara, więc prezent idealny dla panów 55+: dziadziusiów, tatusiów, szefusiów.

 LEKKI WYSIŁEK

Nie trzeba być moją mamą rodzona, żeby umieć nos i kółka do koszulki przyszyć, tak? NO! Ale maszyna się przyda do szycia.

A to wersja dla dziewczynek. Proste to to! Nawet bez maszyny można by. Nawet na klej gorący. W sumie tego bałwanka na górze też można na klej, nie? Oświecenie spłynęło na mnie po czasie.

Takie dzieło, o! Cała rodzina może przyklasnąć łapę na zagruntowanym płótnie, albo same wnuki, albo malarz-indywidualista. Stopy można, usta (tylko farby akrylowe i natychmiast zmyć, nie próbować ze wszystko żrącymi dziećmi) a nawet popiersie. Pełna dowolność.

Easy-peasy. A małe choinki są u nas na bazarku, we "Wszystko za 4 złote".

Trzeba pamiętać, żeby czerwoną wstążkę przyczepić na górnej i na dolnej ramce każdego obrazka - w innym wypadku konstrukcja nie będzie się tak gładko układała i każdy obrazek będzie się odchylał od płaszczyzny ściany.

Trzeba kupić tanie talerze lub kubki i napisać uczciwie czego się życzy, albo zacytować piosenkę, albo napisać fragment dobrej powieści. ZINDYWIDUALIZOWAĆ i trafić w gusta osoby obdarowywanej. Mazak olejowy na Allegro kosztuje 4-10zł.

Banalny pomysł na kolorowankę: wybrać kilka fajnych zdjęć rodzinnych, przerzucić przez jeden filtr w Photoshopie, wydrukować, spiąć w świąteczną okładkę. O!

A jeśli ukochany dziadziuś ma biało-zielony pokój, to można biało-zielone paski porobić. Jakby kto nie wiedział.

Ta z kokardką - CUDOOOO! Jednak bez maszyny do szycia wyjdzie wiocha, myślę sobie.

Cudo, piękne, wymagające pracy. Książka kucharska - można ją zindywidualizować i dostosować do gustu własnego i osoby obdarowywanej. Wpisać ulubione przepisy, albo przepisy na potrawy, które nam się z daną osobą kojarzą. Albo zadeklarować, że co weekend jedna z tych potraw stanie na rodzinnym stole. Szereg możliwości!

Takie sosnowe tacki kupiłam do nowego mieszkania za 6zł od sztuki. A ozdoby według gustu i dostępności materiałów: kafelki, kamyczki, farby, wyklejanki, zdjęcia, nitki, koraliki. Każda babcia się ucieszy, każda ciocia doceni kunszt.

PS: Zrobiłam strój halołinowy dla mnie i Osobistego. Będziemy filmem na Youtubie. Moja N. mówi, że do dupy wykonanie, w skrócie. Dopisuję do tabelki z wizytą u fryzjera.
Pan Zarządca chce mieć w piątek wolne, więc idziemy z Osobistym odebrać mieszkanie w czwartek.

OSTATECZNIE, FINITO, JEST NASZE.

 Idziemy rozsądnie uściskać sobie ręce z Panem Zarządcą, pogadać o prądzie, pralce, wannie i innych koniecznych do obgadania sprawach, zapłacić pozostałą część kaucji oraz sporządzić protokół odbioru ze spisem inwentarza. Pan Zarządca mówi "aaależ mi to DO NICZEGO NIE JEST POTRZEBNE" oraz "JAK TAM PANI SOBIE CHCE, chociaż mieszkanie jest przecież nowe". Pan Zarządce gada czasem, jak Pan Buc z biura nieruchomości.

A jak podpiszemy, to SRUUUU śmigamy spóźnieni na halołinowe struganie dyni. A POMYSŁU NA STRÓJ NADAL NIE MAM! Cholera cholerna! A Osobisty kręci nosem, że nie chce się przebrać. Człowiek-kurna-impreza mi się trafił. Cholera cholerna!

A w piątek pakowanie gaci i malowanie szafy. A w sobotę przyjeżdżają rodzice i zaczyna się 24-godzinna metamorfoza pod czujnym okiem specjalistów. A w niedzielę ostatnie przecieranie kurzu i układanie pierdółek w pudełeczkach. A od poniedziałku - jak nie będę miała internetu - planuję tydzień harówki. A posty będzie wrzucał Osobisty, w pracy. O! TAKA SYTUACJA.

W przyszłym tygodniu mam jeszcze dodatkowe zadania:
- zrobić listę osób, do których wysyłamy kartki i zdobyć ich adresy (ktoś reflektuje na oldschoolową wymianę kart?),
- dobrać pomysł na prezent, lub budżet do osób, którym robimy prezenty,
- zaplanować jadłospis na 7-14 dni, zdrowy i ekonomiczny, a tym samym zaplanować listę zakupów, PIERWSZYCH zakupów spożywczych w nowym mieszkaniu! Hurraaa! Jestem tak szczęśliwa, że w środę na blogu pewnie pojawi się fotka mleka i jajec, oraz poemat na cześć serków wiejskich: "zamieszkały w mej lodówce jakby trochę grudkowate, ni to słodkie, ni to słone, takie płynno-gumowate...".

Więcej ambitnych zadań sobie nie narzucam, NIE WSZYSTKO NA RAZ, tak? No. A dzisiaj zapodaję pomysły na prezenty do samodzielnego zrobienia - część I. Plan jest, żeby przedstawić je w podziale na pięć kategorii:
  1. Na słodko
  2. Kosmetyki
  3. Biżuteria
  4. Dla panów
  5. Lekki wysiłek
Każdy z pomysłów przeanalizowałam, sprawdziłam dostępność surowców, oszacowałam koszty i wyrzuciłam ponad trzy czwarte pierwotnej puli, coby zostawić te naprawdę realne, proste nawet dla mnie. Niech mi kto powie, że się nie da niskim kosztem zrobić frajdy rodzinie i znajomym, no! Oto finałowy zestaw z kategorii: NA SŁODKO oraz KOSMETYKI, pszepaństwa:

NA SŁODKO

Ciastka olejowe z truskawkami, albo biszkoptowe, albo dowolne inne, w których można zatopić kawałki owoców. Prezent-przebój dla znajomych z pracy, sąsiadów, albo Pana Zarządcy.
Pierniczki albo inne czekoladowe cuda, których nikt nie wyjął z foremek. Solidnie i sprawiedliwie polane czekoladą, ozdobione cukierkami. Om nom nom.

Kruche ciastka korzenne w słoiku, z drewnianą etykietką imienną. I wstążka.

Sanie cukrzyka! Trzeba chwilę przemyśleć konstrukcję i dopasować poszczególne elementy w sklepie, ale produkcja nie jest trudna, efekt świetny, koszt nie zabija, a wszystkie dzieci będą miały frajdę. Albo mężowie.

Słoik po dużych gerberach, pokrywki pomalowane na srebrno, oklejone wydrukowanymi etykietami, w środki misz-masz cukierków, pralinek i innych słodkich pierdolasków.

Klasyka gatunku: słoik z dżemorem, kokardka i dzwoneczek. Mamo, zrób dużo nutelli!

Tuby po chipsach "Pringels" oklejone papierem, przewiązane wstążką, wypełnione kruchymi ciastkami.

Ręcznie ozdobione słoiki wypełnione gumami-kulkami w świątecznych kolorach.

Gotowa mieszanka suchych składników do ciastek czekoladowo-owsianych. Pod słoikiem, albo na sznureczku należy dorzucić instrukcję: "dodaj 2 jajka, łyżkę oleju i miód, piecz w iluśtam przez ileśtam...".

KOSMETYKI
Banalny w wykonaniu balsam do ciała, 100% naturalny, pięknie pachnący, z witaminami, nie zostawia obślizgłego gluta na skórze. Wystarczy rozlać do słoiczków, ozdobić je i rozdać babciom, ciociom, mamom, siostrom. Wrzucę przepis, jeśli ktoś sobie zażyczy.
Dwukolorowy peeling do ciała, w cukierkowym układzie kolorów. Wystarczy zrobić gęsty peeling cukrowy, do połowy masy dorzucić nierozpuszczalne granulki barwnika, albo sok z buraków i nakładać rękawem cukierniczym do słoika. Po mojemu: obciąć sam róg torebki śniadaniowej, zawinąć w torebkę masę i wyciskać raz białą, raz różową, pionowo. Albo warstwami.
Nie jestem pewna co autor miał na myśli, ale uznałam, że można tak zapakować: ryż z suszoną lawendą (wstawiony do szafki kuchennej pochłania wilgoć i odstrasza mole), albo sól cytrusowa do kąpieli. Babcie lubią zapach lawendy. Ewentualnie mydło mo lawendowe lub cytrusowe, chociaż kształt słoika byłby tu bardzo niepraktyczny, bo ręcznie robione mydło trzeba WYDŁUBAĆ. Wiadomo.
Cacuszko! Herbata do kąpieli: w jedwabne saszetki (można uskutecznić ręcznie z organzy, albo wykorzystać te, z których bierze się herbatę) wsypuje się mieszankę soli z olejkiem, herbaty, ziół według wyboru i dostępności, następnie zawiązuje się wstążeczką, wrzuca do pudełka i TAAADAAAAM, gotowe herbatki do kąpieli. Po cholerę? A no wydzielają piękny zapach, oddają co zdrowe skórze, a na dnie wanny nie osadza się syf z jaśminowych kwiatków, a cielsko nie ślizga się od oliwy, jak śledzik. O!

Ręcznie robione kostki musujące do kąpieli. Jak zwykle - w razie pytań, podam przepis.
Tanie jak barszcz i do przygotowania w mikrofali: ręcznie robione mydło z ziołami, świeżym żytem, rumiankiem (chociaż w grudniu ciężko o kwiatki...) i co tam jeszcze dusza zapragnie upchać. Przepis na zawołanie.

Klasyka, peeling solny, tutaj z cytryną. Piękny słoiczek, kokardka i mamy własnoręcznie zrobione cudo z witaminą C, dla pryszczycowych bratanic!




Cytrynowy spray do ciała, taka orzeźwiająca mgiełka witaminowa - prezent banalny i z łatwo dostępnych składników. Butelki można kupić w każdym Rossmanie, na półce z pojemnikami podróżnymi.

TADAAAAAAM!


wtorek, 29 października 2013

W związku z przyspieszonym wejściem w dorosłość (bo miesiąc temu, jeszcze nie mieliśmy poważnego planu wyprowadzki, mruczeliśmy jedynie o tym leniwie i planowaliśmy na 2014 r.),  staramy się z Osobistym rozsądnie rządzić. Podejmujemy decyzje jednogłośnie. Kiedyś, gdy ja miałam x-naście lat, a Osobisty był dwudziestoletnim, czarnoskórym hiphopowcem i podkochiwaliśmy się w sobie niewinnie, tośmy sobie taki motyw przewodni naszej znajomości upatrzyli: "we ride together, we die together - bad boys for life". Taki cytat z zabawnego filmu o murzynach, policjantach i pistoletach. 

I trzymamy się tego motywu do dziś, w nawyk nam wszedł. Wykręcamy sobie numery, dajemy sprawiedliwie po mordzie i osłaniamy nawzajem tyłki przed innymi. I na zdrowie nam wychodzi, myślę sobie. Bo rządzimy się oboje sprawiedliwie i demokratycznie. No, WIA DO MO - oba określenia są naciągane, ale STARAMY SIĘ. I żeby w najbliższą sobotę nie stać przed kuchenną szafką bezczynnie w zamyśleniu, jak zagubione cielę, kiedy rodzice i teściowe będą nam patrzeć na ręce, zgodnie i rozsądnie planujemy organizację według następującego modelu: 
- szafka po babci G. to moja garderoba,
- szafka dostarczona przez Pana Zarządce, to garderoba Osobistego,
- komodą 3-szufladową z IKEA dzielimy się tak: jedna szuflada jego, jedna moja, w jednej zapasowa pościel/obrusy/ręczniki,
- w kuchni, w górnych szafkach naczynia, plastikowe pojemniki, dalej przyprawy, oleje i inne rzeczy możliwe do ustawienia na obrotowym talerzu, a w dolnych szafkach garnki, patelnie, founde, AGD, chemia sprzątająca,
- na sosnowym regale wszystko to, co się mieści w słoiki, koszyki i chlebak, cała SPIŻARNIA generalnie,
- w łazience pod zlewem papier toaletowy, 
- dół słupka łazienkowego to szampony, odżywki, żele pod prysznic, (chyba że dorobimy się szafki przy JUŻ NIEBAWEM OBUDOWANEJ WANNIE), a na górze, tam gdzie słupek jest nieobudowany i ze szkła, każde z nas dostanie 1 (słownie: jeden!) koszyk z jasnej wikliny do zagospodarowania swoimi kosmetykami pierwszej pomocy. O!  


Skoro już posługuję się ilustracją, muszę uczciwie dodać, że na rysunku PROPORCJE SĄ NIE Z TEJ ZIEMI, a już NA PEW NO nie z tego mieszkania. Przedpokój jest duży, ale nie aż tak. Wanna nie jest w rzeczywistości większa niż lodówka, zlew, kuchenka i szafki razem wzięte. O dziwo. Proporcje na rysunku są porąbane w pełnym zakresie porąbania. RYSUNEK JEST POGLĄDOWY

Jak widać na załączonym obrazku, poza wspomnianymi wcześniej szafkami, dodatkowo jest jeszcze brzydki panel w przedpokoju i przestrzeń dookoła szafki RTV, a w niej jakieś 8 schowków. Osobisty rozsądnie postanowił, że w jednym będą sprzęty elektroniczne: słuchawki, baterie, latarki, ładowarki, a resztę oddaje na moje kosmetyki. Uważa, że w ten sposób ma z bani mój prezent świąteczny.

No i fantazjujemy sobie trochę z Osobistym, na pewno dużo się pozmienia, ale ZARYS MAMY, tak? Nie chcemy reprezentować całkowitej degrengolady i dezorganizacji, kiedy rodziciele będą z nami w ten weekend, więc planujemy, co będzie w której szafce, co w czym będziemy trzymać, jaki pojemnik na co przeznaczymy. No i oczywiście ETYKIETKI. Chcę mieć etykietki na wszystkim!

A kiedy na chwilę przestaję planować miejsce, zaczynam planować czas. Do świąt. Bo mam dużo roboty, która nie chce się skończyć, a musi. Mam badania z poprzedniej firmy, mam pracę do napisania i do obronienia. Mam dodatkowy projekt z moją N. do napisania, który za chwilę okaże się NA JUŻ, na W ZESZŁYM TYGODNIU. I przede wszystkim - MUSZĘ UBRAĆ CHOINKĘ! "Priorytety, dziecinko!" - jak mawia mój Osobisty.

Spędziłam masę czasu, żeby zorganizować tegoroczne zestawy pomysłów na:
- sposób podania dań okołoświątecznych,
- pakowanie prezentów i ozdabianie kartek,
- prezenty ręcznej roboty,
- ozdoby do domu w rozsądnym budżecie,
- zadbanie o urodę swą na świąteczne obiady, kolacje i inne wódkobranie.

Mam bazę wiedzy, zdjęć, pomysłów, sztuczek, trików i rozwiązań. Bazę bogatą i kolorową, bardzo świąteczną, własnoręcznie kradzioną z wielu stron www. Bazę, którą gotowa jestem się dzielić, począwszy od dziś, aż do momentu, kiedy wszyscy będziemy rzygać brokatem. HURRAAAA!

W dzisiejszym odcinku będą inspiracje na rozkręcenie świątecznej atmosfery w domu. BO! - bo kiedy już wybiorę motyw, jakiego chcę się w tym roku trzymać i postanowię z Osobistym, kto dostanie jaki prezent, do kogo wyślemy jaką kartkę, kogo kiedy do nas zaprosimy, czeka mnie podwójnie więcej roboty z zamawianiem na allegro półproduktów, robieniem zakupów, wymyślaniem zindywidualizowanych poematów i klejeniem prezentów do kupy. I żeby mi entuzjazm nie opadł i żeby mi się chciało, a także żeby święta trwały jak najdłużej, dekorowanie domu zacznę już w przyszłym miesiącu. I NIKT MI NIE ZABRONI. I świąteczna atmosfera niechaj trwa!

 A dzisiejsze pomysły - proste i niedrogie! - na wprowadzenie świątecznego ducha do czterech  ścian każdego domu są takie:

Goździki i pomarańcze. No co ja będę wyjaśniać.

Sół, słoiki, świeczka. Sól wygląda jak śnieg, świeczka się nie przewróci. Banalne i efektowne.

Każdy nieużywany od dawna zestaw kryształów po prababce będzie w sam raz.
Szkło, świeca i świecidełka. Motywy się potwarzają.

Bez dzwoneczków: całoroczna ozdoba pokoju. Z dzwoneczkami: festiwal bożonarodzeniowy!

Świeża, piękna jemioła. Apeluję, żeby wywalać ją co roku, bo dzisiaj znalazłam u babci G. jemiołę z '54 roku. Jemioła, pozbawiona życia i sił, skrzypiała mi do ucha: spal mnie, miej litość!

Banalne - guziki zawsze w domu są.

Wystarczą magnesy lub samoprzylepna taśma z magnesem. Jest na Allegro.



Szyszka, wstążka, pinezka, kokardka.
Wystarczy ta sama samoprzylepna taśma.
Wstążka, bombki, kokarda - WSZYSTKO JEST POD RĘKĄ, a firana piękna.

Ciastka w słoikach, cukierki, bezy pod szklaną pokrywą - jak dzieci z Bullerbyn!

Moja mama chyba takie czapki w zeszłym roku uszyła. Easy-peasy!
Cwana kobitka do sztucznej choinki dorzuciła pojedyncze, żywe gałęzie świerka. Dzięki temu choinka jest gęstsza, pachnie świerkiem, jest tańsza, bardziej ekologiczna, nie sypie się, jak szalona i wydaje się być prawdziwsza.

Kręcenie druta z okazji Świąt!
Pomysł, który bardzo mi się podoba. Materiałowy kalendarz adwentowy z małymi kieszonkami. Z założenia należałoby włożyć do niego cukierki i codziennie jednego zjadać, tak? Ale wymyśliłam sobie, że można wsadzić w każdą kieszonkę zapiskę czegoś okołoświątecznego, co chciałoby się zrobić. Na przykład ja piszę "spacer po Nowym Świecie, żeby obejrzeć tegoroczne oświetlenie miasta", a Osobisty pisze "kulig w Janowie, telefon: XXX XXX XXX". Na innej karteczce jest "wyjście na łyżwy", a na kolejnej "piwo maślane na ciepło i Kevin sam w domu". I każdego dnia robimy coś, co jest zimowe, świąteczne i sprawia nam frajdę. W domu lub poza domem. DWADZIEŚCIA PIĘĆ DNI ŚWIĄT!

Proste, babcine, urocze. Podoba mi się.
Można przerobić urodzinowe czapeczki lub samemu uformować papierowy stożek choinki. Proponuję papier techniczny, coby nie rozleciał się przy smarowaniu klejem. Bo trzeba smarować kilkakrotnie, żeby brokat lub cukier pokrył choinkę jak należy.

Ponownie guziki. Dobry pomysł także na naszyjnik - jeśli nie na prezent dla kuzynki, to dla siebie, na wigilijną kolację.

Widziałam dziś, że na Allegro sprzedają cynamon według długości lasek, a tani jest jak barszcz.

Za mundurem panny sznurem.

Ze starych gazet.

Na choinkę, jako zawieszka na prezent, jako prezent sam w sobie. Śliczne.

Dodatkowy pomysł na krzesła.

ARE YOU NUTS? - fistaszkowe renifery do etykietek na prezenty.

Stara puszka + stary pasek = nowa ozdoba.