piątek, 23 października 2015

Moja Mama, Ewa Braun.

W pracy, w samo południe. Osoba M. poszła do kuchni po kawę. Wraca.
Wraca i pyta:

- Słuchaj Agata, mogę Ci zagadać osobiste pytanie? Czy Hitler był seksoholikiem? Bo tak pomyślałam o Twojej mamie. Czekaj - dlaczego ja o niej powiedziałam? Aaaa... bo mówiłaś wtedy coś o pieniądzach. Czekaj, skąd mi się to wzięło? Aaaa... bo Anka na dole w kuchni powiedziała, że pokaże mi jak robić kawę, ale ja mówię NIKT MI NIE BĘDZIE MÓWIŁ JAK MAM ŻYĆ, sama robię najlepszą kawę. Chociaż jej jest faktycznie najlepsza na świecie, tylko tak mleko musisz podgrzać i kawę w nim rozpuścić, no i wtedy myślę sobie, że Ty tak zawsze mówiłaś, że nie chcesz rady i wtedy powiedziałaś, że nie powiesz nikomu ile zarabiasz, bo od razu rodzina zacznie Ci doradzać na co to wydać, a mama powie do Halinki "spokojnie Halinka, już ta Twoja rata za lodówkę jest opłacona" i tak sobie pomyślałam, czy Twoja mama ma na imię Halinka? Ale przypomniało mi się, że jednak Ewa, bo mówiłaś, że ona ze swoim charakterem to by wydymała Hitlera, jak Ewa Braun. I stąd to osobiste pytanie.


piątek, 16 października 2015

Śniadanie mistrzów.

Dzielę biuro z osobą M. Osoba M. robi najlepszą kawę, opowiada najlepsze historie i jest najlepsza w goleniu sobie głowy na jeża, samodzielnie. Zwykle w pracy zaczynam poranki od moich opowieści: „Wiesz co mi się śniło? Że czekałam na ciebie w takim pustym domu i myłam podłogę krwią!” albo "Takie wielkie tsunami pędziło zza kościoła a my na auli siedzieliśmy, bez szans i trzeba było znakiem drogowym wiosłować!", ewentualnie „Śnił mi się autobus, taki stary pekaes, PEŁEN BOCIANÓW!”.

Dzisiaj zadałam osobie M. pytanie z gatunku tych zasadniczych:
- Czy Tobie w ogóle coś się śni?
- Śni.
- Ale co?
- No... kaszanka… BOCZEK…





Najlepiej? Osobisty rysował.

czwartek, 15 października 2015

Telegram

Piszę na telefonie, pod biurkiem, nielegalnie.
Czują? Niech wąchają. Płyn do wykładzin i zapach ciepłego ksero. 
Korporacją mi tu pachnie.
BYZNESY.

Od rana bardzo śmiesznie. Na spotkaniach panowie barczyści i ja, wraz z moim barczystym biustem, opancerzonym w nowo nabyty spadochron. Dałabym się chętnie panom zdominować ilościowo i terytorialnie, ale nowe biusty dodają mi dostojeństwa oraz - z uwagi na zagarnięcie sporego kawałka przestrzeni - poczucie opanowania większego terytorium.

Było przed chwilą śniadanie wystawne. Okazuje się, że krawat męski to najbardziej idiotyczny element garderoby, jaki istnieje (z wyjątkiem tykwy na penisa u Papuasów). Jest nikomu do niczego niepotrzebny. Chyba, że do maczania w jajku na miękko. Od rana oglądam więc biznesmenów z krawatami zarzuconymi na plecy. A w tle muzyka:



PS: Ej, robimy w tym roku jakieś ozdoby jesienne w domach, czy od razu przechodzimy do choinki? Bo w sumie śnieg już spadł, najwyraźniej bogowie chcą bombek. Osobisty nie pozwala u nas jeszcze ubierać. Ktoś się zgłasza? Komuś ubrać? Ręka do góry.