Wezwali mnie, jednak. Na rozmowę kwalifikacyjną. Aaaa! - bo Wam nie mówiłam – wysłałam CV. I wezwali mnie. To poszłam, wyznałam co wiem, wyjaśniłam, że nie warto i chyba byłam przekonująca, bo nie zadzwonili. Taka sytuacja.
Dzień wcześniej PEWNA propozycja padła, od PEWNEJ pani. Już niemal myślałam, że nie umrzemy z Osobistym z głodu, ale mogłam niechcący panią spłoszyć nadmiernym entuzjazmem, więc może jednak umrzemy. Tak więc kryzys mam – jeszcze nie finansowy, ale już egzystencjalny. Nic mi się nie chce, jestem do niczego. Tu będę siedziała aż zaśmierdnę i mnie owczarki alzackie zjedzą, albo inny szlag trafi.
A w międzyczasie moja Chrześnica ma urodziny. Bo ja mam Chrześniaka i Chrześnicę. Z jednej matki zrodzeni oboje - wzięłam hurtowo, bo SWOI SĄ i wyjątkowo ŁADNI oboje.
Dzień wcześniej PEWNA propozycja padła, od PEWNEJ pani. Już niemal myślałam, że nie umrzemy z Osobistym z głodu, ale mogłam niechcący panią spłoszyć nadmiernym entuzjazmem, więc może jednak umrzemy. Tak więc kryzys mam – jeszcze nie finansowy, ale już egzystencjalny. Nic mi się nie chce, jestem do niczego. Tu będę siedziała aż zaśmierdnę i mnie owczarki alzackie zjedzą, albo inny szlag trafi.
A w międzyczasie moja Chrześnica ma urodziny. Bo ja mam Chrześniaka i Chrześnicę. Z jednej matki zrodzeni oboje - wzięłam hurtowo, bo SWOI SĄ i wyjątkowo ŁADNI oboje.
Brzydkich bym nie brała, ZASADY MAM. Zresztą w mojej rodzinie dobre geny jakieś krążą, mało mamy brzydkich. Wszyscyśmy do siebie podobni i bardzo lubimy się porównywać. W każdej rodzinie dzieci się porównuje. Tylko w normalnych rodzinach jest tak, że:
- liczy się pieprzyki na łopatce i krzyczy „O! O! JAK U WUJKA STASIA!” (przeważnie za liczenie pieprzyków zabierają się właśnie wujkowie, a liczyć chcą szesnastoletnim kuzyneczkom: „chodź do wuja na kolana Jadwiniu, wuj policzy...”),
- porównuje się zeza pociechy z zezem babci Władzi,
- ogląda się dziurki w brodach i wali tłustym paluchem w zdjęcia z albumu: „O, JAK TEN, TEN I TAMTEN TEŻ ZA MŁODU!”,
- porównuje się grzywkę trzymiesięcznego oseska z pożyczką na głowie ojca: „OOO! ZUPEŁNIE JAK TATUŚ”.
A u nas? U nas w rodzinie jest taka jedna cecha charakterystyczna, którą objawia każde dziecko narodzone i wedle której porównujemy, czy dzieciak jest swój, czy sąsiada. Dziadek W. zeznał, że moja rodzicielka cechę objawiała, ja wiem, że też cechę objawiałam i chrześniaki moje objawiać będą. Wcześniej, czy później objawia ją każdy w rodzinie i po niej, jak Kopciuszka po bucie, a krowę Milkę po kolorze, poznajemy dziecko JAKO NASZE! I dlatego wiem, że taki na przykład Chrześniak jest swój, nie jakaś podróba. Cecha ta nazywa się anotak.
Przeważnie w godzinach późnonocnych Chrześniak zwleka się z łóżka i komunikuje w drodze do toalety:
- AAAAA! NO TAK! Mamo! Zapomniałem – na jutro muszę mieć do szkoły strój świerszczyka/ kogutka /pokemona /wróżki /królewny /tramwaju /żaglowca na 8 rano. Na ocenę. To ja idę już spać…
- liczy się pieprzyki na łopatce i krzyczy „O! O! JAK U WUJKA STASIA!” (przeważnie za liczenie pieprzyków zabierają się właśnie wujkowie, a liczyć chcą szesnastoletnim kuzyneczkom: „chodź do wuja na kolana Jadwiniu, wuj policzy...”),
- porównuje się zeza pociechy z zezem babci Władzi,
- ogląda się dziurki w brodach i wali tłustym paluchem w zdjęcia z albumu: „O, JAK TEN, TEN I TAMTEN TEŻ ZA MŁODU!”,
- porównuje się grzywkę trzymiesięcznego oseska z pożyczką na głowie ojca: „OOO! ZUPEŁNIE JAK TATUŚ”.
A u nas? U nas w rodzinie jest taka jedna cecha charakterystyczna, którą objawia każde dziecko narodzone i wedle której porównujemy, czy dzieciak jest swój, czy sąsiada. Dziadek W. zeznał, że moja rodzicielka cechę objawiała, ja wiem, że też cechę objawiałam i chrześniaki moje objawiać będą. Wcześniej, czy później objawia ją każdy w rodzinie i po niej, jak Kopciuszka po bucie, a krowę Milkę po kolorze, poznajemy dziecko JAKO NASZE! I dlatego wiem, że taki na przykład Chrześniak jest swój, nie jakaś podróba. Cecha ta nazywa się anotak.
Przeważnie w godzinach późnonocnych Chrześniak zwleka się z łóżka i komunikuje w drodze do toalety:
- AAAAA! NO TAK! Mamo! Zapomniałem – na jutro muszę mieć do szkoły strój świerszczyka/ kogutka /pokemona /wróżki /królewny /tramwaju /żaglowca na 8 rano. Na ocenę. To ja idę już spać…
Dopuszczalne są jeszcze inne opcje:
1. muszę mieć na jutro rano karmnik dla ptaków z ornamentem w winobluszcz,
2. muszę na jutro mieć makietę Oceanu Atlantyckiego i żeby syreny śpiewały,
3. muszę na jutro mieć wulkan z żarówką i bateryjką, i żeby lał lawę KONIECZNIE,
4. muszę na jutro ułożyć pieśń pochwalną, dwanaście zwrotek i komiks ilustrujący o Królowej brytyjskiej!
I wtedy jego matka rodzona – czyli moja siostra – dzwoni do mnie o pierwszej w nocy, bo JESTEM CHRZESTNĄ, więc MAM OBOWIĄZKI i mówi:
- Oooo, cześć ciotka, nie śpisz?
- Mmmfffmmbbmlllll...
- To dobrze, bo TWÓJ CHRZEŚNIAK MA SPRAWĘ.
- Ffppplllllbluuuup?
- No, TAK WIĘC TAK, tego, no, JAKBYŚ MOGŁA, to dwanaście zwrotek na cześć Królowej i komiks Z TEJ OKAZJI, szkic jakiś NA SIÓDMĄ RANO, żebym zdążyła pokolorować, ok? Dzięki. To pa.
Chrześnica też jest swoja, ale ją mam na razie z bani, bo jeszcze nie chodzi do szkoły, nie robi kariery, totalny fajrant. Ale pod te jej urodziny, co to je dzisiaj ma, opowiem jej bajkę. Sobie przeczyta, jak będzie już chodziła do szkoły, a ja będę zbyt zajęta robieniem na 8.00 rano stroju kogutka, żeby ją zabawiać.
1. muszę mieć na jutro rano karmnik dla ptaków z ornamentem w winobluszcz,
2. muszę na jutro mieć makietę Oceanu Atlantyckiego i żeby syreny śpiewały,
3. muszę na jutro mieć wulkan z żarówką i bateryjką, i żeby lał lawę KONIECZNIE,
4. muszę na jutro ułożyć pieśń pochwalną, dwanaście zwrotek i komiks ilustrujący o Królowej brytyjskiej!
I wtedy jego matka rodzona – czyli moja siostra – dzwoni do mnie o pierwszej w nocy, bo JESTEM CHRZESTNĄ, więc MAM OBOWIĄZKI i mówi:
- Oooo, cześć ciotka, nie śpisz?
- Mmmfffmmbbmlllll...
- To dobrze, bo TWÓJ CHRZEŚNIAK MA SPRAWĘ.
- Ffppplllllbluuuup?
- No, TAK WIĘC TAK, tego, no, JAKBYŚ MOGŁA, to dwanaście zwrotek na cześć Królowej i komiks Z TEJ OKAZJI, szkic jakiś NA SIÓDMĄ RANO, żebym zdążyła pokolorować, ok? Dzięki. To pa.
Chrześnica też jest swoja, ale ją mam na razie z bani, bo jeszcze nie chodzi do szkoły, nie robi kariery, totalny fajrant. Ale pod te jej urodziny, co to je dzisiaj ma, opowiem jej bajkę. Sobie przeczyta, jak będzie już chodziła do szkoły, a ja będę zbyt zajęta robieniem na 8.00 rano stroju kogutka, żeby ją zabawiać.
Reszta nie musi czytać, chyba że też ma urodziny.
Dawno temu, za kajtka, dużą część wakacji spędzałam z moja cioteczną siostrą O. u dziadków. Nie tak daleko od domu, będzie jakieś 5km, niemniej dla mnie i ciotecznej O., był to kawał drogi od cywilizacji. Czasami oddawano z nami jakiegoś kuzyna, albo brata – ale oni się w tej opowieści NIE LICZĄ, bo na drzewa nie włazili, nad rzeczką na linie nie wisieli, nie umieli zjeść glizdy i nie całowali się z chłopakami (w związku z czym dziś jeden i drugi jest inżynierem z dyplomem politechniki, świetnym facetem, fachowcem, pasjonatem, specjalistą, a ja studiuję permanentnie kolejny rok, piszę bloga o bezrobociu, a jak skończę kiedyś studia, to nie będę żadnym fachowcem, tylko humanistą nieoczytanym, co to się chętnie za kajtka całował). W każdym razie u dziadków spędzałam dużo czasu.
Dawno temu, za kajtka, dużą część wakacji spędzałam z moja cioteczną siostrą O. u dziadków. Nie tak daleko od domu, będzie jakieś 5km, niemniej dla mnie i ciotecznej O., był to kawał drogi od cywilizacji. Czasami oddawano z nami jakiegoś kuzyna, albo brata – ale oni się w tej opowieści NIE LICZĄ, bo na drzewa nie włazili, nad rzeczką na linie nie wisieli, nie umieli zjeść glizdy i nie całowali się z chłopakami (w związku z czym dziś jeden i drugi jest inżynierem z dyplomem politechniki, świetnym facetem, fachowcem, pasjonatem, specjalistą, a ja studiuję permanentnie kolejny rok, piszę bloga o bezrobociu, a jak skończę kiedyś studia, to nie będę żadnym fachowcem, tylko humanistą nieoczytanym, co to się chętnie za kajtka całował). W każdym razie u dziadków spędzałam dużo czasu.
Każdego ranka, budzono mnie i moją cioteczną O. chrupaniem bułki do ucha. Babcia K., która nas totalnie, ekstremalnie, potwornie i na maksa rozpuszczała, leciała rano do piekarni i budziła nas przystawiając do ucha BUŁKĘ i CHRUPIĄC nią. A jak się już obudziłyśmy to babcia K. pytała:
- Zgadnijcie co dla was kupiłam!
A my:
- Czereśnie!
A babcia K. rzucając nam na łóżko piętnaście kilo czereśni pytała:
- Tak, I CO JESZCZE?
A my:
- Wiśnie!
- Tak i co jeszcze?
- Truskawki
- Tak, i co jeszcze?
- Jabłka!
- Tak i co jeszcze?
- Pomarańcze!
- Tak, i co jeszcze?
- ...
I tak po wymienieniu całego asortymentu sklepu Dudkiewiczów (co to na rogu dwóch ulic po dziś dzień działalność prowadzą, bo im babcia K. utarg za dwie dekady wyrobiła), dostawałyśmy do łapy po wielkiej kostce LODÓW CALIPSO + najświeższy numer Kaczora Donalda ze skrytką na ściągawkę w kształcie linijki, albo "Popcorn" z naklejkami Krystyny Agilery. Codziennie! Ku zgrozie i przerażeniu rozsądnego dziadziusia W., który chciał nas – jak te kozy i kury swoje - karmić solidnym śniadaniem i niekoniecznie dopierać pościel z lodów Calipso, wiśni, czereśni, truskawek. PFFffff....
Babcia K. mu tłumaczyła, że to nas uczy dzielenia się, że to na dobre nam wyjdzie. Bo z kuzynem i bratem z założenia miałyśmy się podzielić, ale wiadomo - różnie bywało - bo oni glizdy nie potrafili zjeść, z chłopakami się nie całowali, na linie nad rzeczką nie gibali.
Dziś już nikt nie umie budzić chrupiąca bułką. Babcia K. przeszła na druga stronę i żyje w swoim świecie. Ja swoich chrześniaków tak nie budzę, bo mieszkają 1 124 mil czyli 16 godzin 36 minut ode mnie. Ale Chrześnico ma wiedz, że zawsze - o każdej porze dnia i nocy - ulepię Ci makietę Oceanu Atlantyckiego, a syreny będą pięknie śpiewać. Najlepszego!
Dziś już nikt nie umie budzić chrupiąca bułką. Babcia K. przeszła na druga stronę i żyje w swoim świecie. Ja swoich chrześniaków tak nie budzę, bo mieszkają 1 124 mil czyli 16 godzin 36 minut ode mnie. Ale Chrześnico ma wiedz, że zawsze - o każdej porze dnia i nocy - ulepię Ci makietę Oceanu Atlantyckiego, a syreny będą pięknie śpiewać. Najlepszego!
Taką cioteczkę chrzestną to każdy by chciał!!! Ja też!!
OdpowiedzUsuńZnaczy, że dobrze mnie rodzicielka uchowała?! Mryg.
UsuńOj taką chrzestną mieć !!! A taką makietę Oceanu Atlantyckiego !!! wow !!! wow !!!
OdpowiedzUsuńNo nie powiem te Twoje chrześniaki niczego sobie, prezentują się całkiem grzecznie. Cichutkie, spokojne, same sobie na dobranoc czytają ... ich rodzice o szczęściarze ;)
Jeszcze tylko nauczą się robić schabowe z kurczaka i masz wolne, fajrant, koniec obowiązków wychowawczych!
Usuńi jeszcze były zabawy klockami za płotem u sąsiadki czyli mnie... pamiętasz nasze domki i ludziki samodzielnie namalowane i wycięte z papieru, takie które idealnie pasowały do łóżek z klocka? :)))))
OdpowiedzUsuńI włażenie po drabince po pieczarkiii! I świeżo posolona, drobno siekana kapusta Pani Różyczki, co to na bigos chciała kisić, a nie mogła, bo przyszło toto i zeżarło. I jeszcze nielegalne siadanie na traktorze za stodołą, w akompaniamencie Tomkowego "tylkooo nie ruszajcie tej dźwigni, bo jak hamulec puści, to traktor zjedzie i tata się wścieknieeee!". A nigdy się nie wściekł. O! Piękne czasy, Sąsiadko Zza Płotu.
UsuńNie chciałabyś zostać moją chrzestną matką? :) a ja w zamian, żebyście głodem przymierać nie musieli podrzucać będę bigos, łakocie i inne pyszności :)
OdpowiedzUsuńOsobisty mówi, że za bigos, to on Ci ojcem chrzestnym może być i matką jednocześnie! Oferta bezterminowa, kazał podkreślić.
UsuńNo Chrzestna niestety nie ma możliwości wykazania się chrupiącą bułeczką bo z racji milllll dzielących ją od chrześniaków pieczywko zawsze docierało by czerstwe heh... ale ważne emocje, uczucia, ciepłe słowa... rozkoszne to Twoje pisanie o chrześniakach... a Wiktorek i Zosia przecudne rodzeństwo, a raz dla Zosi to zawsze będzie raz, niezależnie czy to dwa czy two :)
OdpowiedzUsuńZośkowa matka, a moja siostra, a Twoje ukochanica, dorobiła sobie wczoraj do tego filmiku filozofię. Żeby nie było, że dziecko ma niebystre matematycznie, nagrała filmik:
Usuń- Zosiu, zrób próbę mikrofonu!
- RAZ, RAZ, RAZ...
W moim matczynym i kobiecym mniemaniu to "RAZ RAZ RAZ" Zosieńki to raczej nieugięta jasna i niezmienna KOBIEcoś się pokazała !!! .. bedzie z niej niezła SIEKIERA :) i chop od razu będzie wiedział gdzie jego miejsce i że białe jest CZARNE a nie na odwrót !!!
UsuńPo babci E. ma tą siekierowatość! Pewnie za 5-6 lat założy bloga i zacznie notować dzieje swojej nieprzeciętnej rodziny.
Usuńoj tak Pani Z. to juz zdania nie zmieni. Ona swoje wie. ... biale jest czarne NIE INACZEJ!!!;-)
OdpowiedzUsuń