wtorek, 6 maja 2014

Takie czasy nastali, co ja się będę tłumaczyć?

23.04

- Bardzo bym chciała ogródek mieć, taki wiesz, taki pełny ziółek na parapecie. Takich wiesz, ŚWIEŻUCHNYCH TAKICH, do sałatki i do kanapki. Bazylię, miętę, troszkę oregano, no wiesz, w doniczuszkach takich, kępuszkami, zieloniutkie, proszę, proszę, proooooszęęęęęęęę... - zagadałam do Osobistego wachlując rzęsą i piersią jednocześnie.

- GŁUPIA! Przecież ty nawet pleśni dobrze wyhodować nie potrafisz.

25.04.

Tata mój ma imieniny. Wszyscy pamiętali, tylko siostra moja rodzona zapomniała. Siostra, co to ma w kalendarzu zapisane urodziny wszystkich kuzynów, imieniny każdego wujka, rocznice ślubu pradziadków. Drzemy z niej łacha, robiąc zakłady, kiedy sobie przypomni i zapadnie się pod ziemię, jak na (niewdzięczną) córkę górnika przystało. 

(UPDATE: 6 maja 2014r. - ciągle sobie nie przypomniała, hahahahaihihihihehehehehe... - JESTEM LEPSZĄ CÓRKĄ!)

27.04.

Przyjechali rodziciele z wizytą! Przywieźli słoiki, mrożonki, chleby, jajca, mięsiwa i gotowy, czterodaniowy obiad. I pismo z urzędu, że dowód osobisty muszę wymienić, bo MINIE NIEBAWEM 10 LAT, OD KIEDY JESTEM PEŁNOLETNIA. O rety, o rany. 

Moja N. też O RETY, O RANY, bo jest młodsza ode mnie ino o tydzień i ino tydzień dłużej ma ważny dowód. Różnica między moją cudowną, mądra, zorganizowaną, skrupulatną i pracowitą N., a mną jest taka, że ja nie mam w planach marnować urlopu, żeby w dzień powszedni stać w kolejce w rodzimym urzędzie i na oczach Pani Z Urzędu podpisać się na własnoręcznie wydrukowanym i ŚCIĄGNIĘTYM Z INTERNETU formularzu. W domu nie można podpisać, trzeba na miejscu. BOŻEBROŃWDOMU! A potem trzeba wziąć kolejny dzień urlopu i dowód odebrać, O CZY WIŚ CIE.

N. - po bożemu - już wypełniła wniosek urlopowy, już się spakowała i jedzie. O NIE! Mam teorię, że da się całą imprezę załatwić zdalnie. Teoria jest badana bardzo skrupulatnie. Kiedy teorię potwierdzę, dam znać. Jak nie potwierdzę, będę się kajać cała umorusana wstydem. 
 
PS: nie jestem leniwa, tylko efektywnie zarządzam czasem!

29.04.

Zaczynam spać w rajstopach na głowie. Znalazłam trzy pajęczyny, pięć mrówek i muchę. Po ścianie, niebezpiecznie blisko mojej twarzy przechodziła też wielka szczypawka. Próbujemy wieczorami nie otwierać okien, a i tak z zewnątrz do szyb przyciskają się głodne i wściekłe mordy robali i cały czas mam wrażenie, że jestem obserwowana przez coś, co mi zniesie jaja w uchu natychmiast, jak zasnę.

01.05.

Osobisty cały dzień mówi, że boli go głowa, więc będzie padało.
Omena kuźwa Mensa.

02.05.

- Nie mamy w domu nic do jedzenia – powiedział Osobisty – jedźmy do sklepu i kupmy, co?
- Kupmy – zgodziłam się – tak tak, jedźmy do sklepu i zróbmy zakupy. Tak, koniecznie. Zakupy. Tak.

Pojechaliśmy. Zrobiliśmy duże, rozsądne zakupy. Zakupy składały się z:
- jednego litra mleka,
- jednego okrągłego, żółtego, śmierdzącego serka (dla Niego),
- jednego trójkątnego, niebieskiego serka (dla Niej),
- jednego woreczka mrożonych malin (dla Nich),
- jednego zestawu trzech cienkopisów czarnych,
- jednego modelu samochodu Zonda R w kolorze czarny metalic,
- jednego szamponu,
- jednego psikadła do włosów, „cośtam, cośtam, a włosy jak jedwab – bez spłukiwania!”,
- jednej butelki czerwonego wina.
 
03.05.

Mam dobra rękę do książek ostatnio. „Zaułek łgarza”, „Żona kuchennego boga” i „Chaotyczne akty bezsensownej przemocy” – mniam. Wszystkie trzy. Bardzo mi się podobały. Pewnie dlatego, że:

a) żadna z nich nie jest blogiem wydanym drukiem,
b) żadna z nich nie jest kolejnym wcieleniem Bridget Jones,
c) żadna z nich nie jest oparta na autentycznych wydarzeniach, niesamowitych przeżyciach młodej Szwajcarki, której się tak z dobrobytu we łbie popieprzyło, że nie wiedziała co ze sobą zrobić, więc zafundowała sobie męża Masaja i przeżyła z nim cztery lata w dżungli i opisuje, jak jej brakowało łazienki i sprayów na komary.

PS: Bardzo lubię drukowane blogi (CHUSTKA, świeć Panie nad jej nieskazitelnie bystrą duszą!), Bridżet i "Białą Masajkę", ale ileż można, tak?

04.05.

 Babcia G. mi wyjaśniała, że tatar to tylko z ligawy i tylko z tych delikatesów, co przy ryneczku. Potem mi ukroiła plaster i mówi: "jedz, to znogiszynka jest".

- Mmmmbbmmznogiszynka? - wysapałam przełykając.
- Szynka z nogi.
- Dlaczego „szynka z nogi”?
- Bo jest z nogi.
- A zwykła szynka z czego jest?
- Z dupy.

05.05.

Z serii: "SUPERSZYBKIENIESAMOWICIE metamorfozy".
Odcinek 11, pt: "Nie mam wstydu".

Osobisty odłożył telefon i przeciągając się leniwie w wolny od pracy, pomajówkowy poranek i powiedział: Rodzice zaraz wpadną. Na zakupach byli, podrzucą nam wodę, ok?
  
Przed telefonem teściów.
Po telefonie teściów.

Po telefonie teściów.
Przed telefonem teściów.
Po telefonie teściów.
Przed telefonem teściów.
Po telefonie teściów.
Przed telefonem teściów.
Po telefonie teściów.
Przed telefonem teściów.
Po telefonie teściów.
  
06.05.

Obstawiamy z Osobistym, że nasz Dozorca (złoty człowiek!) ożeni się z Nową Sąsiadką. Rozwiedziona, dwójka dzieci, uczy angielskiego i ma na parapecie kwiaty, co usilnie nie zdychają, mimo że sąsiadkowy synek ustawia na nich żołnierzyki i robi z kwiatowych liści łóżka polowe. Tym żołnierzykom. A Dozorca najmilszy ciągle u Nowej Sąsiadki bywa, firanki montuje, szafki skręca, kanapy przestawia. To już drugi miesiąc, kiedy te meble Dozorca posuwa.

Łabędzia na wodzie, białego jak kreda,
Nawet żyrafę z drabiny, gdy bieda.
I tylko jeża przelecieć się nie da!

2 komentarze:

  1. hmm ... po 1 sze nigdy, PRZENIGDY więcej Wam nie przypomnę o żadnych urodzinach, imieninach, rocznicach!
    2-gie obiecuję zapomnieć o wszystkich ważnych dla Was datach!
    3-cie zostałam upomniana o imieninach Taty 27.04. więc nie tak źle - i było mi BARDZO przykro że ZAPOMNIAŁAM :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. ojtamojtam!
      2. a tylko spróbuj!
      3. hahaha... - jestem lepszą córką!


      Mryg. Ajlowju.

      Usuń