wtorek, 4 marca 2014

22 lutego 1984 roku, w szpitalu św. Anny nad Wisłą, po dwudziestu dniach leżakowania i dwudziestu dwóch godzinach porodu, urodził się mój Osobisty. Punktów dali mu lekarze jedynie 4 w skali Beauforta, bo ani żywotny nie był, ani wygadany. Nie sądzili, że zwojuje świat. Teściowa pokochała go jednak, jak swojego. 

Z okazji 30 rocznicy tego hucznego porodu, postanowiliśmy ze znajomymi zrobić Osobistemu skrytotajną posiadówkę przytortową. I właśnie TYM się zajmowałam cały miesiąc, i właśnie O TYM nie wolno mi było pisać. Bo skucha by była i w czambuko! - straszyła moja N., a ja się jej słucham. Dwa, lub trzy tygodnie przed skrytotajną posiadówką, zaczęliśmy się naradzać. Najpierw głosowaliśmy w jakim stylu robimy imprezę:

a) LATA '80, co wynika oczywiście z przełomowego momentu w dziejach świata, kiedy to Osobisty zstąpił na Ziemię. Motyw kolorowy, jak to tylko możliwe, cekiny, plastiki, tapiry i kicz. Okulary, szelki, fioletowe legginsy i kasety magnetofonowe. 


b) BOGACTWO, a motyw ten wziął się z odpowiedzi na pytanie: "Co Osobisty kocha najbardziej?" - PIENIĄDZE! Gorące hajsiwo! Płonące satori! Zieloną flotę! Mamooonę! Złote monety! Szeleszczące dolary! Haj$! Impreza w strojach dowolnych, byle PRZEPYCH! Niech będą boa w piórka, pierścienie, diamenty, cygara, cokolwiek.


Po długich dyskusjach, kłótniach i jednej bójce, przeprowadzono bezstronne badanie społeczne, które wykazało, że najlepszy motyw przewodni imprezy to: złoto, złoto i jeszcze raz alfonsi. Zaczęły się więc cichociemne spotkania (w kuchni z teściową), tajemnicze telefony (od kuriera, co ozdoby przywoził), nagłe wyjścia (do Pana Dozorcy, żeby przechował wódkę i balony). A w dniu imprezy, kiedy Osobisty nieświadom spisku poszedł do pracy, zaczęły się roboty remontowo-aranżacyjne.

Malowanie złotym sprayem WSZYSTKIEGO: papierków, koralików, torebek, kapeluszy, broszek, kombinerek, kubeczków, trawnika i Ireny Santor, co srała obok tarasu.
Robienie pysznego, złotego torta, co to wyszedł pyszny i złoty.

Dmuchanie balonów metodą usta-usta (z przerwą od 12:00 do -14:00, kiedym to do Korpo pojechała na rozmowę rekrutacyjną nr 2), wiązanie balonów, rozklejanie $, rozrzucanie serwetek-dolarów.
Wycieranie kurzy, rozrzucanie serpentyn, podłączanie audio.
Aranżowanie FEJSŁOLA.
Rozrzucanie diamentów PRAWDZIWYCH na stole, rozkładanie pieniędzy WSZĘDZIE, polerowanie złotej zastawy.

Aranżowanie złotych aranżacji mojego aranżu.

Zwalczanie grawitacji i akrobatyczne przyczepianie 30 balonów do poteflona (patafiana? plafona?), balansując jedną nogą na wysokości 320cm.
I na koniec gustowne dobieranie BIŻU, albowiem złoto we włosach, na uszach i w pasie być miało.
Impreza zaplanowana została na 19:30, coby wszyscy po pracy zdążyli owinąć rodzinne klejnoty w złoto. Osobisty przychodzi do domu co najmniej dwie godziny wcześniej, zaskoczenie go było więc logistycznym wyzwaniem.  

Zaplanowaliśmy ze znajomymi, że zrobimy tak: kiedy Osobisty wróci, powiem mu, że mam dla niego romantyczną niespodziankę-kolację, albo inny romans wieczorny za zamkniętymi drzwiami pokoju. Powiem, żeby poszedł umyć worka, odświeżył się, a potem niech posiedzi w kuchni przy laptopie i się zrelaksuje, zje obiadek. Przed 19:30 wejdę do pokoju i włączę muzykę. W tym czasie Ekipa Wafla wejdzie od strony tarasu (moja N. poprowadziła imprezę przez tylne furtki). Wszyscy zdejmą kurtki, poprawią złote łańcuchy, ustawimy się SUPER CICHO w powitalną brygadę i ja krzyknę moim najbardziej porno-głosem: "Kooochaaanieeeeee, chodź do mnieeeee!". A potem Osobisty otworzy drzwi, a my "STOOO LAAATTTTTTTTT!". I tak dalej.

Tak zaplanowaliśmy, tak też zrobiliśmy. Wszystko poszło zgodnie z planem, a w obranym motywie imprezowym Osobisty czuł się wyborowo:

Stać go, więc szasta serwetkami na lewo i prawo.
Po piątkowej posiadówce, była posiadówka sobotnia. Tę posiadówkę organizowała teściowa. Była babcia G. z wujkiem-adoratorem, byli rodzice, była piesa. Był szampan i tort w szachownicę, robiony technologią wiedźmińską.

Osobisty dmucha, wszyscy patrzą.
Torty w szachownice są czarnomagiczne i niewyjaśnione, jak tajemnica potwora z Loch Ness i zaginięcie mojej czarnej, skórzanej torebki.

Najlepszym prezentem były listy, które babcia G. i teściu przekazywali przez oddziałową dla teściowej, kiedy Osobisty się urodził. Teściowa przechowała je w pudełku wraz z opaską na rękę, paroma kartuleszkami od lekarza i nieobesraną pieluchą.

List pierwszy z wielu.
Zebrałam kilka uśmiechających mnie cytatów - ot, dla potomności (pisownia oryginalna):

"Bo ja po Twoim telefonie zadzwoniłam do lekarza, a on do mnie z buzią, że Ty powinnaś mieć ze sobą i ściągać sobie pokarm. To ja postawiłam na nogi lekarza i pielęgniarkę, żeby Ci na noc pomogli ściągnąć." - babcia G.

"Cieszymy się wszyscy, że masz swojego upragnionego synka, co prawda po trudach i cierpieniach, ale już wszystko dobrze. Synek czuje się dobrze, bo mnie przekazała doktór z oddziału maluszków. Ty też masz się dobrze." - babcia G.

"Sprawę urodzin już ja w pracy opiłam z personelem. (...) przyjmuje gratulacje jak nowo wybrany Premier [gen. Jaruzelski, przyp. red.] w związku z wnukiem." - babcia G.

"Gieniulka mi mówiła, że nasz synek i jego mamusia są najładniejsi ze wszystkich w szpitalu. Kotku przywiozłem Ci tę ściągaczkę bo mi Gienia powiedziała, że jest Ci b. potrzebna. Chciałbym, żeby moje cycuszki zawsze były zdrowe i ładne jak do tej pory" - teściu Z.



W taką rodzinę się wżeniam. 
Przyfarciłam, nie?

4 komentarze:

  1. Na BOGATO !!! Na MAXA !!! Pozazdrościć pomysłowości, chęci i zwariowanych znajomych a OSOBISTEMU (nie mojemu hihi) IMPREZKI i najserdeczniejsze życzonka.

    Pe.eS. Wszelkie długoterminowe zaniedbałości i powtorkowe braki zostają CI wybaczone :) *cmok

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobisty (nie Twój) całuje Cię w różne miejsca i mryga zalotnie.

    PS: Wybaczenie doceniono - cmok!

    OdpowiedzUsuń
  3. hihihi super!!! i dekoracje i te listy i cyCaty , sory cytaty hehehe. No i jak cycyszki?? heheh dały radę?? heheh. Oj OSOBISTY na maminym mleku pięknie wyrósł heheh ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dały radę. Teściu mówi: "bąbelki", albo "arbuzki". A jak jeden raz się wychylił przy mocniejszym skłonie teściowej, to teściu zawołał: "Kikutku mój, globus Ci się zaraz wyturla!".

      Taka sytuacja.

      Usuń