piątek, 13 grudnia 2013

W środę po 16.00 dzwoni moja N.:
- GŁODNAAAA JESTEEEEM, MILOOORD! - N. mówi tak na mnie od wieków sugerując, że mam wąsy.
- A co byś zjadła?
- Ty nie zagaduj, tylko zamawiaj, będę za 20 minut!
- Mogę zrobić makaro... - zaczęłam.
- ZAMAWIAJ COŚ, DUŻOOOO, ŻREEEEEĆ!!!

Łoki doki. 

Pan przyjechał, dał nam jeść w pudełkach. N. wpadła do mieszkania nie otwierając drzwi, zjadła dwie pizze razem z ulotką, beknęła, padła w fotelu i po kwadransie znalazła siłę, żeby skinąć głową na powitanie. Zagadałam nieśmiało, czy chce mi pomóc robić kartki świąteczne. Iskierka w dzikim oku mojej N. niebezpiecznie błysnęła. Zaczęła się produkcja.

- No, to co tam u Ciebie? - zagadałam N. przy stole.
 - ....tu jest krzywo, ja nie wiem jak to przykleić prosto, ale jak zaraz nie będzie prosto, to wypieprzę ten cholerny drucik za okno - mamrotała N. pod nosem -  cholerny drut, cholera, nie trzyma się, co za dziadowski klej, no szlag by ten drucik...
- Mała, nic się nie martw, to ręczna robota, nie musi być równo... - zauważyłam nieśmiało.
- MUSI BYĆ IDEALNIE, RÓWNO, SYMETRIA!!! Pfff... - prychnęła na mnie N. - chyba ty nie musisz mieć równo, pod sufitem chyba, kto to słyszał, cholerny klej, no co z tym drutem, do jasnej cholery!

Po pięciu godzinach miałam w kuchni:
- pijanego Osobistego, bo wrócił z pracy z czterema rodzajami nowego notofrugo! i zaczął robić drinki,
- pijaną N., która na głośne rapowanie Osobistego dobiegające z pokoju obok reagowała uprzejmym milczeniem i śliniła koniec drucika, żeby lepiej się kartki trzymał,
- burdel nie z tej ziemi,
- dwie nieprofesjonalnie, ale od serca przygotowane kartki świąteczne,
- tego skowronka:

Skowronek, po pijaku, zakrył plamę z pizzy na klacie BROKATOWYM MONOGRAMEM. Plama, podpowiem, jest 2 cm pod monogramem. Skowronek nie trafił był.

Później, kiedy N. wsiadła do taksówki, zaczęła się seria smsów:
- Miły Pan, podobny do Vin Diesla.

(3 minuty później)
- Jednak ni chuja niepodobny, tylko łysy. W domu już. 

(20 minut później)
- Dobra, już wykąpana. Idę spać.

(10 minut później)
- Ok, trochę otrzeźwiałam. Osobisty robi zdecydowanie za mocne drinki.

(6 godzin później)
- O kurna, ale mi się chce pić!


Plan na czwartek był taki, że ja robię remanent w kuchni, sprzątam domostwo i kończę produkcję kartek, a Osobisty zaraz po 16.00 wpada do domu i jedziemy na wielkie, imprezowe zakupy. 

Po 17.00 Osobistego nadal nie było, bo cośtam cośtam korki cośtam. 

Po 18.00 wpadł do domu niemal równo z sąsiadką, która CZYŚCIŁA BLENDER NIE WYŁĄCZAJĄC GO Z GNIAZDKA, w związku z czym urwała sobie rękę przy samym tyłku. W panice przybiegła do nas, najbardziej doświadczonych medycznie osób na dzielnicy i waląc energicznie w drzwi, zachlapała krwią kafelki, drzwi i ściany na korytarzu. Korzystając z wody mineralnej, papierowych ręczników i 6cm plastra w myszkę Mickey dopełniliśmy wszelkich obowiązków pierwszej pomocy przewidzianych na wypadek amputacji. Po godzinie my myliśmy ściany na klatce schodowej, a w szpitalu, Pan Chirurg doszywał sąsiadce rękę.

Po 19.00 Osobisty, chcąc przycupnąć na chwilę przed wyjściem do sklepu odkrył, co miałam na myśli mówiąc, że "nóżka w łóżku rano łupnęła". Zaklął pod nosem, wyjął pudło narzędzi i zaczął stukać, konsultując swoje poczyniania na videokonferencji telefonicznej z teściem. Uznali zgodnie, że bez wiertarki udarowej się nie obejdzie

Po 19.30 mój teściu i wujek B. (mąż babci G.) przybyli do naszego mieszkania z wiertarką, kosiarką, młotem, przedłużaczami, lutownicami i pompą paliwową. Żeby dokręcić śrubę w nóżce łóżka.

Po 20.30 pojechaliśmy do sklepu.

Po 23.30 byliśmy w domu.

FENKJU, GUT NAJT.


Na piątek plan jest taki:
- peeling wszystkiego ryja, 
- pedikjur,
- kąpiel relaksująca z lekturą,
- po 16.00 ukochanicę moją z ex-pracy powitać, albowiem wpadnie z mężem i pierworodną,
- Osobistego powitać i pograć w "COD: Extinction", bo z okazji piątku 13ego jest dziś dzień podwójnego expa,
- zweryfikować z Osobistym założenia Tabeli Przygotowań Imprezowych i podzielić obowiązki:

Mamusia przywozi swojskie wędliny, ciasto, śledzie w oleju, rybę po grecku, kapustę z grochem i dziadziusia W.

Przewidywany podział obowiązków:

Osobisty:
- odkurzyć dom,
- ustawić ławę i krzesła,
- pochować pierdyliard kurtek i płaszczyków!

Ja:
- siekać i do garów,
- ozdobić stół,
- do garów wrócić, bo się przypala,
- łazienka!

Ale najpierw peeling.

6 komentarzy:

  1. "Dla zachowania anonimowości" a ja i tak poznałam :P Muszę przyznać, że tabelka na dania imprezowe jest zaskakująca, sama nigdy nic takiego nie stworzyłam, ale chyba podłapię ten pomysł przy organizacji świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale z mojej strony, że czytam komentarz po trzech latach i po pięciu na niego odpowiadam, ale - ALE - ale mam nadzieję, że się tabelka przydała. Ja właśnie tworzę kolejną, Sylwestrową.

      Usuń
  2. Kartki były jak najbardziej profesjonalne czekam aż je pokażesz ;-) dlatego robiłyśmy je 6 godzin;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robiłyśmy je 6 godzin, bo potrzebowałaś pięciu i pół, żeby odczuć satysfakcję z prawidłowego przyklejenia drucika. Bo ten był krzywo, tamten się falował, a Ty lubisz PROSTE DRUTY, jak już wszyscy w bloku wiemy. Mryg.

      Usuń