poniedziałek, 2 grudnia 2013

Coś się kończy, coś się zaczyna, 
braku zajęcia nie lubi dziewczyna!

SKOŃCZYŁAM:
- pisać wszystkie zlecenia z ex-firmy i choć dostanę pewnie kilka poprawek, to generalnie jestem wolnym człowiekiem,
- zarywać noce i kłaść się spać o 7.00-8.00 rano, 
- pić kawę co dwie godziny, zaczynając od 22.00,
- zmywać naczynia o 3.00 nad ranem, coby zdrętwiałym od pisania rękom dać inne zajęcie,
- oglądać na YT filmy o naturalnych porodach ludzi, delfinów, słoni, bo i tak już wszystkie obejrzałam.

ZACZYNAM:
- robić makietę pod choinkę i ozdabiać pociąg,
- szukać pomysłów na niskobudżetowe ozdoby do kuchni z materiałów, które już mam,
- wymyślać w miarę niekiczowaty wieniec na drzwi, taki co to mi go nie będzie szkoda, jeśli Pan Z Łomem go sobie upodoba,
- układać życzenia na kartki, coby szybciorem produkcja poszła i żeby wszystkie do piątku wysłać,
- puszczać świąteczną muzykę bez wstydu, głośno,
- planować ekonomicznie realne listy zakupów na obie imprezy,
- wpadać w histerię, że teraz, kiedy już oficjalnie nie pracuję, na pewno za kwartał wyląduję w rynsztoku.

Kuchnia zawalona - jest! Gotowość do dekorowania - jest! Plan od czego zacząć - nie ma!
"Jestem beznadziejna, jestem do dupy, nikt mnie nie kocha, siedzę bezczynnie, nie umiem nic zrobić, do niczego nie dojdę, uszy mnie bolą, mam odrosty i śmierdzę... - medytowałam wczoraj nad sobą samą, bo mnie z niewyspania takie refleksyjne nastroje naszły. Ostatkami sił próbowałam wtrącić kilka kontrargumentów, żeby przerwać to samobiczowanie:
- ... mam połamane paznokcie, wanna jest nieobudowana, pieniądze się kończą...
- Ale przecież kilka miesięcy przeżyję, do tego czasu coś się wymyśli...
- Gówno się wymyśli, nic nie potrafię, beznadziejna jestem, nie dam sobie rady, do nicz...
- Czekaj, czekaj! Mam teraz czas na wysyłanie CV, zadzwonię też do tego kumpla, co to ostatn...
- Nigdzie dzwonić nie będę, DO-DUPY-JESTEM, nie muszę wszystkim obwieszczać!"

Zapisuję więc karnie tutaj, dla potomności i publicznego wstydu.

A chwilę potem zaczynam znowu spokojnie oddychać, bo włączam na YT filmy o organizacji domu, dekorowaniu, gotowaniu, byciu szczęśliwą kurą domową. Te filmy działają na mnie jak najlepsze, niemieckie porno z lat 80'. Bawią, relaksują, koją nerwy. Taki na przykład odcinek z zeszłego czwartku, co to w mojej głowie ma tytuł roboczy "Paczpan ten stóóół!":


Dzień dobry, idę spać.

5 komentarzy:

  1. Nie sądziłam, że jest z Tobą aż tak źle :/ ... pozostaje mi życzyć szczęścia w Nowym Roku ;P
    Znalazłam też kilka plusów tego, że kaski Wam ubywa:
    1) po świętach możesz zróbić garage sale (dobre zajęcie dla bezrobotnej);
    2) jesteście bezpieczni, bo Pan Łomiarz nie ma po co do Was się włOmywać ;P
    3) z głodu nie zginiecie ... teściowa Was uraczy gęstą zupinką, a mamunia osobista słoikami pełnymi pyszności Was obdaruje ;)
    ... lucky you :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle nie jest źle, WSPANIALE wręcz jest, ale:

      1. taki jest plan!
      2. wywieszę fragment tego wewnętrznego monologu na tarasie i drzwiach, coby NA PEW NO poinformować Pana Z Łomem o sytuacji!
      3. dzięki wspaniałej powłoce ochronnej i foczym zapasom, zanim my z Osobistym zginiemy z głodu, minie od 6-12 miesięcy. Mryg.

      Usuń
  2. Oj widzę, że przydałby się jakiś mały kącik na "własny warstacik". Ja akurat jestem zwolenniczką bycia "kurą domową", tylko polskie realia burzą moje marzenia :(

    OdpowiedzUsuń
  3. ... a i jeszcze jedno - r ą k-p a l c ó w-s t ó p brak by zliczyć I L E osób CIĘ KOCHA, UBÓSTWIA i PODZIWIA !!! MI TUUU :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, moja Preczjoooza! MI TUU LOW JU TUU, TEKIERO MUCZACZO, ŻE TĘ! Mryg.

      Usuń