piątek, 6 grudnia 2013

Żegnaj okrutny świecie. PIORUNY i GRZMOTY w grudniu. WIDZIAŁ KTO TAKIE ZACHOWANIE?!

Wichura, gradobicie, latająca po osiedlu blacha falowana, tornado jakieś. W grudniu. Fenkju bardzo. W związku z tym, że świat się kończy, nie spałam od 2 rano wczoraj. Aż do teraz ciągle czuwam, gotowa uchylić głowę przed nadlatującym fragmentem blachy.

O drugiej w nocy z nieba grom skrzekliwy spadł i walnął prosto w dom obok. Dwa razy, dla pewności. Stałam więc do świtu, jak cielę od matki oderwane i patrzyłam beznamiętnym wzrokiem, czy zaczynamy płonąć, czy blok się wali. Ale płomienie się bały, a blok z przerażeniem zamarł w bezruchu. Patrzyłam też, jak dźwig podstawiony do budowy bloku 100m dalej buja się na lewo i prawo, kręci w kółko, miota hakiem na łańcuchu. Jak przytulnie, jak kojąco - pierdyliard ton żelastwa miotane wiatrem. Osobisty śpi, sąsiedzi chrapią, wszyscy nieświadomi niebezpieczeństwa. A ja czuwam z nosem przy tarasie, w razie jakby coś się działo, albo kogoś wiater przywiał. Nawet cholernego Pana Z Łomem w taką pogodę bym zaprosiła do środka.

Czy to dlatego taką martwą ciszę mamy tu dzisiaj? 
Wszyscy polegli? Śnieg domy zasypał, huragan kable urwał?
Innego powodu nie widzę.

A kiedy ja w stolicy stałam przy oknie i walczyłam o życie swoje, swojego ukochanego Osobistego i - też swojego - Pana Z Łomem, moja siostra kilka tysięcy kilometrów dalej nuciła pod nosem kolędy, wyciągała ciepłe ciasteczka z pieca, bawiła się w wyklejanki i podawała naszemu tatusiowi herbatkę. Relaks, luz, sielanka i ozdoby świąteczne. A potem wysłała mi zdjęcia, wyzywając mnie tym samym na pojedynek:

Ozdoby ręcznie robione przez Młodego. MUST HAVE.

Przy wejściu do domu, w przedpokoju wisi powitajnik.

Siostra moja popełniła niemoralne przestępstwo, żeby zdobyć tę choinkę. Słusznie.
Najpiękniejszy w historii wieniec na zewnętrzną stronę drzwi. NIEZDROWO ZAZDROSZCZĘ, czuję też parcie na KOMPETYSZYN.
Żywe, pachnące gałęzie igłokrzewu brytyjskiego z papierowymi i drewnianymi ozdobami. Postawione na stoliku przed drzwiami, coby przechodzących obok sąsiadów uwieść zapachem żywicy, kunsztem rękodzieła i duchem Świąt. PS: Tak, wymyśliłam nazwę tej rośliny. Nie wiem co to. Z roślin rozróżniam tylko brzozę i marchew.
Dookołaświecznik świąteczny. I piękne, brokatowe bałwany w tle. Brokat MUST HAVE również! A nie mam. Cholerny świat!

Bałwan wyklejany ręcznie przez Młodego. I portret artysty-klejarza.

Okay. Być może, tak LEDWO-LEEEEDWOOOO, prawie wcale, odrobinę, ale taką mało zauważalną, przegrałam w tej rozgrywce. Przyznaję. Polska - Anglia 0:1. Ale - ALE! - ale NA NIEDZIELĘ SZYKUJEMY Z OSOBISTYM WIELKI REWANŻ.

Jakby ktoś chciał mi pomysły podesłać, albo swoje wykonanie pokazać - przyjmę z wdzięcznością i otwartymi ramionami, choćby i pod koniec stycznia. Lubię patrzeć i plagiatować

8 komentarzy:

  1. cis psze panii CIS ... to juz znasz marchew, brzoze i CIS :-). Ale nie pokazalas girlandy z serduszkami made by babcia E :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pokazałam, żeby mieć jakąkolwiek szansę na wygraną w tym nieoficjalnym wyścigu na najlepszegi dekoratora w Europie. Mryg. Poprawię wieczorem, teraz walczymy z makietą.

      Usuń
  2. Czekam na drugą połowę meczu!! Tymczasem pszę państwa prowadzi niedościgniony twórca zwany tu Młodym!!! Bałwankowe guziczki pieknie rozsypane jak po Ksawerym!!! A choinka !!!! Klasa!!! Klękajcie narody!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałwankowe guziki były inspirowane niedawno przebytą ospą.

      Usuń
  3. No kochana teraz musisz się nieźle postarać, jeśli chcesz do remisu doprowadzić. Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alka, dawaj zdjęcia swoich dekoracji. Tyś jest artysta, pamiętam Twoje torty!

      Usuń
    2. Ale ja nie mam jeszcze żadnych świątecznych dekoracji :-)

      Usuń