niedziela, 13 lipca 2014

Veni vidi viprali.

Osobisty rozwiesza kolejną partię prania, jesteśmy już niemal cywilizowani, już PRAWIE nie mamy błota między palcami, a dziś wyczesałam z grzywki ostatni brzozowy liść. Zatem KONIEC WAKACJI. Ale nie tak całkiem, bez histeryji. Najpierw wspominki.


Tu z Bazylim czekamy aż się OOOSTAAATNIEEE zakupy zrobią. W drodze do.
Tutaj sielsko, sielsko - 3km przed miejscem docelowym.
Tu miejsce docelowe, 2 minuty po wylądowaniu CYKAM SELFI.
Kontrola jakości, czystości i falowania - POBŁOGOSŁAWIŁAM ręką, można skakać.
Dla rozruszania kości ZABULILIŚMY w boule.
Taki Osobisty chlorowany, o!

Och, MATULU! Jak myśmy tam żarli wspaniale.
W dniach 7-14.07.2014r. brutalne zachmurzenie nad Kielczykowizną trwało w sumie 17 minut.

Tu SYRY opalam. Element minipsa widoczny na obrazku.
A jak mi się udało na fotel WEJŚĆ i NIE SPAŚĆ, to się na rumiano opalałam od śniadania do obiadu.
Sobie kupiliśmy trzy szampany po 11zł każdy, że NA WYKWINTNIE i z bąbelkami.

Takie fajerwerki z colą i whisky śniadania.
Tutaj szukam szkieł kontaktowych i trenuję NA WSZELKI WYPADEK do "Tańca z Gwiazdami".
Taka ładna brzydka pogoda była przez te wspominane 17 minut.

Lekkie śniadanie, tak? Żeby mieć lepszą WYPORNOŚĆ w basenie.

BYŁO, DZIAŁO SIĘ. A teraz mam pięknie upieczone udka, a skrzydełkach tak NA STYK, że prawie skóra chrupie i schodzi. Zadupiastość miejsca nie przeszkadzała w niczym, brak zasięgu ani mnie swędził, ani mi wadził. Luz, gołodupcenie i cztery psy wiernie broniące przed owadami. SIELANKA. I smykałko-bakcyla załapaliśmy: postanowiliśmy Polskę zwiedzić, Białystok od Bielsko-Białej rozróżnić, nawyk turystyczny podtrzymać. Więc w sierpniu fotoreportaż SKĄDEŚINĄD, się zobaczy. Jakieś pomysły? Proszę o cynk. 

Idę smarować skrzydełka, żeby tak nie chrupały, jak chodzę.

PS: Zapisy na kartkę pocztową z Kazimierza lub innych Kątów Rybackich: CZAS START.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz