Piątek wieczór, godzina 23:45, impreza, wódka, nagie kobiety, rozszerzone źrenice. Szampan, ogłuszająca muzyka, red bull i kebaby o trzeciej nad ranem. Byle mieć siłę na więcej. Ręce w górze, błyszczyk na ustach, czarne rzęsy, słony pot i taniec na boso. Typowy piątek wieczór.
A my z Osobistym stoimy w kuchni trzy metry od siebie, naprężamy cienki, ledwo rozplątany kabel i macając diody w światełkach choinkowych jedna po drugiej, jak w różańcu, sprawdzamy czemu światełka nie działają. Prostujemy kabelki, wykręcamy i wkręcamy żarówki, chuchamy, ślinimy, patrzymy pod światło. Kontrola skrupulatna, jak z fiskusa. A niedoskonałości brak, nie znaleziono. Po prostu lampki nie działają. Czy to nie jest jakaś coroczna przypadłość wszystkich, wszędzie? Bo moja NA PEW NO.
Zmieniliśmy więc lampki ("Nie wiem skąd je masz, pewnie od innego chłopaka, hę?!") na zapasowe: czerwone, lekko świecące kulki niby-ostrokrzewu. I ubraliśmy choinkę. W LISTOPADZIE, OŁ-JEJOOOOR!
Nasza choinka ma tylko 40cm wzrostu, bo rozmiar nie ma znaczenia. Ozdobiliśmy ją jednak - żeby podbudować jej ego i zatuszować maleńkość bogactwem - taką ilością dekoracji, że spokojnie można tym obdarować ze trzy bogatsze domostwa. Wraz z werandami. Mnóstwo, mnóóóstwo złotych łańcuchów, jasnozłotych bombek, ciemnozłotych bombek, żółtozłotych bombek, gwiazdek plastikowych, gwiazdek papierowych, aniołków, dzwoneczków, prezencików, kokardek, a do tego czerwone korale i kilka pięknych, bordowo-czerwonych kul. O! Razem 324 elementy dekoracyjne na powierzchni niewiele większej, niż firanka średnio-grubych włosów do ramion. Osobisty nie chciał mnie zranić i obwieszczać, że wstyd i tandeta, więc stwierdził, że to bardzo romski styl. Na naszą choinkę wołamy więc "córko Cygana".
W międzyczasie zebraliśmy z całego domu na kupę wszystko to, co miało kształt sześcianu, mniej i bardziej foremnego: pudła po butach, pudełka po cygarach, drewniane szufladki rozłożone na części, pusty karton po talerzach, kilka książek, płyty DVD, plastikowe pojemniki na żarcie i kilka innych, chwilowo nieużywanych rzeczy. Osobisty odpalił na XBOXie krwawą strzelankę, usadził mnie rozkraczoną na łóżku, podał kilka rolek papieru z IKEA (5,99zł za niedorzecznie długą rolkę) i kazał opakowywać zebrane sześciany, sam zabijając Rosjan, Anglików i germańskich najeźdźców. Po godzinie (31 trupów amerykańskich vs. 28 trupów rosyjskich) mieliśmy już stos pięknych niby-prezentów. Lekkich, niestabilnych i kapkę krzywych, ale pięknych i świątecznych. Ustawiliśmy je na szafie po babci, coby na wejściu do mieszkania od razu walił po oczach listopadowy duch Świąt:
Skarpetki wypchamy do 3/4 wysokości papierem, później będą cukierki. |
Rano, po ciężkiej nocy (trupy, Niemcy, katolickie tradycje), turlamy się z Osobistym po łóżku, leniwie przeciągamy, mamroczemy pod nosem dyskutując, czy na śniadanie lepiej zjeść "mmmmhmmmMMMmmm?", czy też "MMMmmmmhhmmMM!?". Sielanka sobotniego poranka. W pewnej chwili za głowami, cicho i nienachalnie rozbrzmiewa "Jingle bells", które mi Osobisty ustawił jako dzwonek w telefonie. Patrzę zamglonym wzrokiem na ekran telefonu - dzwoni moja N. Odbieram:
- Dzień dobry, Kochaaaaa-aaAAAAaaa-na... - zakrywam gębę ziewając.
- SSszzzzszzzssskrzypskrzypsszszszsz...
- Halo?
- ...szszszzzzzs... KURWAWSZYSCYCILUDZIESTOJĄ... szsss..
- Halo? - powtarzam lekko zaniepokojona.
- sszzzssssskrzyp...DWADZIEŚCIAPIĘĆMINUTDASZWIARĘ? - rzuciła szybko N. odzyskując zasięg.
- Gdzie jesteś?
- W Arkadii, na parkingu podziemnym... nie mogę przez tych debili-idiotów-pomiotów wyjechać z parkingu!
- Może coś się stało? Jakaś stłuczka? - odezwał się Osobistym łagodzącym obyczaje basem.
- Czekaj, wyjdę i zobaczę co tam się dzieje, bo napraw... - N. odłożyła telefon w połowie zdania.
("Jingle bells, jingle bells, jingle all the way...")
- No i co wid... - zaczęłam zbyt wolno.
- NIC DEBILE NIE WIEDZĄ NIKT NIC NIE WIE NO IDIOCI JACYŚ!
- Nie widać, czemu taki korek? - Osobisty próbował nawiązać kontakt z furiatką.
- NO NIE!!!! A wszyscy w tych samochodach, jak jacyś idioci: trąbią, denerwują się, zamiast SPOKOJNIE poczekać!
Taaa - daaaam!
Moja N. - jaka jest, każdy widzi.
Moja N. - jaka jest, każdy widzi.
oszustwo skarpetkowe, uważam, że powinny w całości być wypchane cukierkami :)
OdpowiedzUsuńNikt mnie jeszcze nigdy nie oskarżył o OSZUSTWO SKARPETKOWE. Nie wiem, jak się z tym czuć, hehe...
UsuńZdjęcie prezentów JEZD, zdjęcie skarpetów JEZD, a zdjęcie CHOINKI ?!? chyba się mnie nie wyświetliło-muszę jeszcze raz stronkę odświeżyć, to pewnie focia wskoczy :)
OdpowiedzUsuńNic nie wyskoczyyyyłooo! NIC! Pocykam, jak skończę robić makietę pod choinkę, albowiem góry z masy solnej wyrzeźbić muszę i lampki w glinianych domkach poinstalować. PS: Osobisty kupił wczoraj fioletowo-śliwkowe bokserki. Z braku innych materiałów NIE WYKLUCZAM, że Twoja kartka będzie miała bawełniane wykończenie. Mryg.
UsuńWow czuję się wyróżniona nie dość, że Twoje osobiste rąsie będą misternie wyklejały dla TOM kartelusie, to jeszcze bielizna osobistego będzie w tym przypadku grać główną bazę !!! ależ się czuję OSOBIŚCIE :)))))))))))
Usuń