No i co się obrażacie, no? Nie to, że nie mam o czym pisać, ani że nie chce mi się pisać, ale NIE MIAŁAM CZASU, NO! Cały grudzień, no. DŻIZAS. Bo zajęta jestem, no. No. Bezrobotna w końcu. No. Jak pójdę do pracy, to znajdę czas na wszystko, WIA DO MO. Każdy tak ma. Im mniej czasu, tym więcej czasu. Im więcej, tym mniej. Tak?
WYBACZAJĄ? Wrócę w łaski?
Jak córka marynowana.
A tymczasem SZYKUJĘ SYLWESTRA.
Do zorganizowania Sylwestra potrzeba pięciu składników: ludzi, dań i dekoracji, piciu i muzyki. Opcjonalnie można pomalować paznokcie.
W poszukiwaniu ludzi utworzyłam na fejsbuku wydarzenie, bo TAK SIĘ TERAZ LUDZIE ZAPRASZAJĄ i ja też nadążam za nowymi mediami. I z fejsbuka wynika, że na imprezie będą tacy ludzie:
1# koleżanka G., prawie siostra Osobistego, białoskóra Murzynka, urodzona didżejka, żona
swojego męża, ex-sąsiadka, wzorzec matki-warszawianki, królowa książek i
koncertów na żywo. Mała, ale skoczna, nie warto z nią zaczynać. Dobrze
tańczy, świetnie śpiewa. Zna wszystkie teksty, kojarzy każdy teledysk,
pamięta nazwisko, pseudonim i rok. Taka trochę Niedźwiedzka-Sierocka,
tylko nogi ma zgrabne i talię wąską. Nie pije alkoholu, pffffFFffffFFFfff.
2# kolega M.,
wzorzec urody klasycznej, nieklasycznej, awangardowej, popkulturowej,
każdej. Mąż swojej żony, powiatowy Casanova, co to się w nim wszystkie panie i wszyscy
panowie podkochują i nikt nie wstydzi się przyznać. Wygląda na
niedostępnego, ale po trzech kieliszkach daje się przytulać. Pije dużo i
chętnie.
3# moja N.,
niepozorna, poręczna, wąska w pasie. Dużo chla, ale stara się robić
wrażenie niezainteresowanej butelką. Zwykle najpierw obserwuje, dopiero
potem dołącza do rozmowy. Lubi publicznie wywlekać na światło dzienne
wszystkie moje przywary i tajemnice. Bo wszystkie je zna. Osobisty skrycie
się w niej podkochuje. Ja też.
4# kolega S.,
debiutant jeśli chodzi o imprezy w naszym gronie. Zna i chętnie
wykonuje wszystkie rodzaje tańców półerotycznych: twerk, booty shake,
belly dance, lampion-spin. Pije piwo, zagryza wódką, wznosi toast
bimbrem. Wysportowany, umięśniony, szybki. Wysoki i przystojny. Nie
dziwne, że moja N. się w nim kocha.
5# koleżanka A., kobieta-impreza.
Tańczy, gada, pije, jest zawsze zadowolona. Łatwo się w niej zakochać.
Prawdopodobnie jest ze mną spokrewniona: ma te same niebagatelnie długie
rzęsy i niesamowicie zgrabne nogi. Jest tak miła i uprzejma, że nigdy
nie odmawia drinka. Zwłaszcza, gdy polewa mąż - były barman.
6# kolega M.,
ex-barman, prawdopodobnie najlepszy tancerz na sali. Świetny rozmówca.
Można z nim o pogodzie, polityce, seksie i akcjach humanitarnych.
Najlepszy kumpel każdego. Miesza drinki podrzucając szklanki i kręcąc
butelkami. Najlepiej wychodzą mu: "Mojito dla Ciebie kobito", "Tequilla
dla debila" i moja ulubiona mieszanka: "Długa dziś nocka - tu Twoja
szkocka".
7# inna koleżanka A.,
najładniejsza buzia na sali, co łoi wódę i pali. Wygląda na
niepełnoletnią, ale w głowie ma mądrość czterdziestki. Warszawianka od
dziada i pradziada. Ma kiepską orientację w terenie, więc warto jej co
jakiś czas przypominać gdzie jest kuchnia, gdzie łazienka - gdzie
polewają, a gdzie należy lać. Pierwotnie koleżanka G. trzymała ją w tajemnicy
tylko dla siebie, ale ILEŻ MOŻNA SKRYWAĆ TAKI SKARB, ja się pytam!? Tośmy ją z Osobistym dorwali, zapoznali, przechwycili. Teraz jest też nasza.
8# kolega Rodak, znany także jako inny kolega M., najlepszy polski kierowca, najlepszy polski
Polak. Moja ulubiona osoba na całej imprezie - nikogo z zaproszonych tak nie
lubię, jak jego! Czarujący, szarmancki, zawsze miły, uprzejmy, zabawny.
NIESKAZITELNY. Jest ze mną spokrewniony regionalnie, o czym z dumą
wspominam w każdym swoim CV, w rubryce "osiągnięcia". Jego serce należy
do pięknej innej koleżanki A., jego wątroba do tego, kto polewa.
9#
mój Osobisty. Człowiek-wódka, biały Murzyn. Bardzo temperamentny,
bezkonkurencyjnie zabawny, do tego zwykle głodny: z warzyw najbardziej
lubi schabowe. Uważa, że wszystkie piękne kobiety to gorące biczesy,
słodkie cielęcinki i smakowite szyneczki, a każdy kształtny, damski
pośladek powinien się trząść w rytmie jego kroków. Nie krępuje się
klepać przechodniów po pupach, nie zważa przy tym na płeć. Jest mało
asertywny, rzadko odmawia picia. Ochlajmorda o nieskazitelnych
manierach.
10# no i będę jeszcze ja.
Poza ludźmi, będą też artykuły spożywcze, czyli piciu i dania:
- cziken-nagets domowe,
- tortille domowe,
- sushi domowe,
- francuskie ciastka domowe,
- barszcz biały domowy,
- bigos domowy,
- rolady schabowe domowe,
- sałatka domowa,
- ciastka noworoczne, domowe,
- minipizze domowe,
- warzywa z dipem domowym,
- czipsy sklepowe,
- szampan ruski,
- wódka swojska,
- popita krajowa.
Z muzyką ożeniłam koleżankę Niedźwiecką-Sierocką, bo ONA SIE ZNA. Ze sprzętem ożeniłam Osobistego, bo on ma władzę i kabelki. Kabelki są ważne, jeśli z pendrajwa ma lecieć muzyka. Tyle wiem o elektronice.
Na dekorację zaplanowałam:
- taśmy piękne, z napisami, wspaniałe,
- balony liczne,
- tasiemki wijące się, metaliczne,
- serpentyny w niezdrowych ilościach,
- światełka nastrojowe jakieś, romantyczne.
W związku z tym, że nie było nas w domu od dwóch pierdyliardów dni (odnotowano włamań: 0, słownie: zero) i nie przygotowaliśmy jeszcze nic, planujemy dzisiaj zrobić wszystko:
- zakupy spożywcze,
- zakupy dekoracyjne,
- pożyczenie odkurzacza,
- oddanie odkurzacza,
- zrobienie teściowej paznokci,
- zrobienie sobie paznokci,
- posprzątanie domostwa w sposób nieskazitelnie nieskazitelny,
- rozpoczęcie instalowania dekoracji,
- dobrą kolację, bo TYLEŚMY słoików zwieźli do domu i trzeba to zjeść,
- iście spać przed 4.00.
O czym zapomniałam?
Aaaaaa..., no tak: pranie wstawić, prasowanie zrobić, taras umyć, okna umyć, podłogi umyć, szafki, choinkę rozebrać, kolejkę złożyć, roślinki przesadzić, roladki schabowe poddusić, piekarnik znaleźć, żeby francuskie upiec i napić się wody, bo odwodnienie powoduje, że człowiek słabo dmucha. A balonów dużo.
Jeszcze tu wrócę w tym roku.