DŻIZAJSTUS, JAK MI GORĄCO. Jak ostatnio byłam po kryjomu u lekarki od spraw podwozia, powiedziała mi, że to jeszcze NIE MÓJ CZAS. Jeszcze nie pora na wahania nastrojów, uderzenia zimna i gorąca, humory i wybuchy gniewu. A jednak siedzę tu sobie, oblewam się zimnym potem, przykładam ściery wszelakie do czoła i przekwitam. Poczęłam spacerować boso po zimnych kafelkach i przytulać głowę do ściany, ale nic to nie daje. Czołgałam się po terakocie w przedpokoju i lizałam niezadaszony, mokry taras. Nadal mi ciepło. Nadal przekwitam w wysokich temperaturach. A PRACOWAĆ MIAŁAM, TAK?
Coby całkiem czasu nie marnować, w godzinach 01:00-4:00 sporządziłam paczkę świąteczną dla chrześniaków. Skromną, mało obfitą, ale od serca. Z listami od św. Mikołaja, instrukcjami, zadaniami. Full zestaw. Byliśmy dzisiaj w IKEA po kalendarz adwentowy, ale ZNIKNĄŁ. Nawet w katalogu elektronicznym go nie ma. A PRZYSIĘGAM, ŻE BYŁ, stał przy kasach i patrzył na mnie.
O taki:
O taki:
Osobisty pytał się mnie tylko trzynaście razy: "a nie sądzisz, że to możliwe iż być może, kto wie, nigdy nie można mieć pewności, różnie bywa, ale kalendarz mogłaś widzieć w innym sklepie...hę?!", a potem judaszowym tonem próbował ze mną jeszcze: "jesteś taka osłabiona, blado dziś wyglądasz, pewnie to tak z przemęczenia, mhm..." i uśmiechał się przepraszająco do Panów Ikeistów, którzy doskonale wiedzieli, że "KALENDARZ BYŁ TU JESZCZE DWA TYGODNIE TEMU, O TAAAM STAŁ PRZY KASACH, TRZY RODZAJE NAWET, NOJANIEMOGĘDOJASNEJCHOLERY!" - jeno w spisku byli i nic nie chcieli mi przytaknąć. Elektroniczny katalog też był w spisku.
A jednak z mojego aktu urodzenia WYRAŹNIE WYNIKA, że w ciemię bita nie jestem i dowód istnienia kalendarzy NA WSZELKI WYPADEK mam o TUTAJ, a także TU i jeszcze dodatkowo w TYM miejscu. Można klikać.
Nie ma jednak takiej siły, takiego spisku nie wymyśli ludzkość, żeby udało się pozbawić moich chrześniaków wesołej paczki bożonarodzeniowej od cioci-sroci (jak zwykł z czułością mawiać na mnie Młody; mówił też "dziadziusiu-sradziusiu" oraz "babciu-srapciu", więc nie wiadomo, czy to przekorny słodziak po matce, czy cham po prostu, po cioci). Paczka stoi, jędrna i gotowa. Jutro przejdzie inspekcję Osobistego ("czy aby na pewno dobrze zakleiłaś? Zaklejmy to jeszcze 14 razy, dla pewności, dookoła - no nie ociągaj się, ciągnij, ciągniiiiij, mocnieeej!") i zostanie wysłana hen, heeeen daleko, za góry i za morza.
Nadawcą listów jest Święty Mikołaj, ale paczkę trzeba będzie kurierem nadać, więc JAKBYŚ TO CZYTAŁA MATKO SYNA BOŻEGO (tłum. godson = boży syn, chrześniak) i nie mniej boskiej córki, to pamiętaj, że paczkę trzeba ogołocić z nazwiska nadawcy zaraz po odebraniu, spalić zdradliwą karteluszkę, zdeptać lub zjeść i NIE DAĆ PODEJRZEĆ MŁODEMU. W środku luzik, wszystko po mikołajowemu. Tak? No.
To teraz, jak już była lekcja angielskiego, czas na lekcję polskiego.
A kto się nie uśmieje do łez, ten duperel.
To teraz, jak już była lekcja angielskiego, czas na lekcję polskiego.
A kto się nie uśmieje do łez, ten duperel.
..śluski śląskie z syczyporkiem..widzę ze już Pani Mikołajowa z Panem Mikołajem ostro zabrali się za pracę :)
OdpowiedzUsuńDawno Cię tu nie widziano i tęsknotę zakłócaliśmy harówką!
Usuń1.God-ciociu-srociu, ależ oczywiście że po mamuni (nie MATCE). wszystko co najlepsze ma po mamuni, od mamuni, przy mamuni.
OdpowiedzUsuń2. Dowody, że paczka jest średnio od Mikołaja oczywiście zniszcze, ale mimo że żarta kobieta jestem, to jeść owych nie będę :/ sorry!! przepraszam!! Entschuldigung!!! Désolé!!! извините !!!
3. No i nie jest z Tobą tak źle jak Osobisty myśli ... kalendarz w owym sklepie był. W naszym wciąż jest i dzielnie przy kasach kusi atrakcyjną ceną (8f) i prawie też jakością heheh ;P
1. Matka jest tylko jedna!
Usuń2. Zgubiłam się w połowie entszuldigungów, ale wiem, że załatwisz to sprytnie, płynnie i jak iluzjonista.
3. Oby ręcznie zorganizowane questy adwentowe usatysfakcjonowały Młodego, bo lecą już do niego - GLS mówi, że są już w połowie Francji.