Dzisiaj dałam spokój szafie i kuchnię w głowie oraz na Allegro planowałam.
Ja o kuchni i gotowaniu to wiem tyle, że trzeba kupić dozownik do płynu do naczyń i że nie wszyscy lubią rosół z czokapikiem. FENKJU, GUTNAJT. Nie znam się, nie jestem bystra, nie umiem piec pierniczków tańcząc bosą nogą po kuchennym blacie i kręcić podwójnych tulupów mieszając czekoladowy mus na deserek, jak królowa elfów, albo moja najlepsza N.
Kiedyś, jak chciałam Osobistemu uwodzicielską kolację uskutecznić i ciasto na deser upiec, włączyłam mikser i potem tośmy musieli żyrandol zdejmować, bo się okazało po tygodniu, że pleśnią na nim zionie z rozpryskanej uprzednio masy biszkoptowej. GOTOWEJ MASY BISZKOPTOWEJ, co to ją trzeba było wodą zalać tylko i jaja dodać, łyżką wymieszać szast-prast! A innym razem, jak moja N. przyszła, a ja właśnie desery szykowałam na przyjście znajomych, to usiedli z Osobistym przy stole, robili zakłady i patrzyli na mnie z pogardą, czekając na moje potknięcie. I siedzieli tak, sieeedzieeeeli, siedzieli - nooo, będzie jakieś 5 minut. Aż mi kieliszek się sturlał wziął był z blatu, pękł był z hukiem, a krem obesrał mi kafelki, szafki i nogę. Bo konstrukcja nie wytrzymała ich wzroku, a konstrukcja była taka:
Zatem KTO WIE, może jestem Pascal, Makłowicz i Dżejmi Oliwjer, tylko ONI DWOJE MI KARIERĘ RUJNUJĄ? Może być, mają potencjał: Osobisty mi jawnie i często rujnuje plany, kiedy próbuję w październiku, nikomu nie wadząc ubrać choinkę, a moja N. irytująco i bezwstydnie mobilizuje mnie do ruszenia się z miejsca i wyjścia na miasto, kiedy akurat chciałabym teatralnie przyrosnąć do wyra. Nikt mnie nie wspiera, NIKOMU NIE MOŻNA UFAĆ!
Ale marzyć nie zabronią, więc sobie wymarzyłam, że na tym sosnowym regale, który mój teść tak ceni i pochwala ("AMATORSZCZYZNA! Kto to w ogóle wymyślił?!?!?! Pfpfpfffffffffff...!") mogłabym chociaż jedną półeczkę ziółkami zaaranżować, o tak jak tutaj:
- Ale ścianka się może nie zmieścić - mówię do babci G. - bo Osobisty pewnie wolałby telewizor, jakiś mały, a ja nie lubię telewizora.
- Bo zepsuł się?
- Nie, tak tylko teoretycznie mówię. Bo ja raczej bym nie oglądała, więc by tylko stał i kurz zbierał.
- Nie odbiera, tak?
- Nie babciu, ODBIERA JAK MARZENIE, tylko ja nie oglądam, a w ogóle to tak tylko mówię teoret...
- Tatoooo, chcesz ich stary telewizor? Bo ona kupuje nowy! - krzyknęła babcia G. do wujka B., swojego męża.
- Ale ja nie kupuję babciu!
- Czyli pożyczyć wam nasz mały?
- Nie babciu nie trzeba kurz zbiera nie oglądam głośno gra drażni mnie teoretycznie mówię!
- No dobra, to dawaj go, dam na zamianę ten nasz mały, cichy jest.
cóż za pomówienia :) z tego co pamiętam to dzielnie Ci kibicowałam i wspierałam. Nie zdążyłam Ci jednak powiedzieć że powinnaś czymś zablokować te kieliszki. Kiedy właśnie otwierałam buzię żeby Ci wyjaśnić co i jak z kieliszkami usłyszałam ich brzdęk o ziemię :) no nic... Twój Osobisty zajął się wszystkim żebyś się już nie stresowała :P
OdpowiedzUsuńBabcia nie odpuszcza :) teoretycznie mówię hihi *TOM
OdpowiedzUsuńCzy to burza, czy to deszcz, czy przez ciało przemknął dreszcz?
OdpowiedzUsuńCzy to łąka, czy to puszcza, babcia NIGDY nie odpuszcza!
babcia G jest the best!
OdpowiedzUsuńbabcię G kocha nawet Osobistego pies!
babcia G najlepszym zródłem weny jest!
z babcia G ten blog NIEPOKONANY jest!
Wszystko się zgadza, Panie Poeto, tylko z tym psem, toś Pan optymistycznie przesadził. Mryg.
OdpowiedzUsuńsorry z podpisem znowu mi nie wyjszło :/ ... wiesz kto
OdpowiedzUsuń