MAMY TO! ZAMÓWIONO, ZAKLEPANO, WYNAJĘTO!
Mamy mieszkanie.
Piękne 45mkw (słownie: czterdzieści pięć metrów kwadratowych).
Własnych-pożyczonych. Wyczekanych, wypłakanych, wykłóconych.
Wiszących wielokrotnie na włosku, wyżebranych, wywalczonych.
Przekazanie rodzinie tej POZYTYWNEJ wiadomości przebiegało różnie:
- moja mama powiedziała: "dobra robota, kiedy malujemy szafkę po babci, bo zrobiłam dzisiaj mnóstwo różyczek z liści klonu, jak liście będą jeszcze leżeć, to też wam porobię takie stroiki, myślałam o tym, że u dziadka twojego jest taka komoda ze szklanymi szybami, można ją odrestaurować, nic się nie martw, jak będzie parapetówka dla rodziny, to Ci przywiozę tyle jedzenia, że i za tydzień znajomych nakarmicie, nic z kuchenki elektrycznej ciągnąć nie będzie trzeba, a ławę się znajdzie...",
- mój tata, zebrał moje stremowane myśli i wysłowił je za mnie kojącym głosem,
- moja teściowa jest trochę zła, że jej syna podbieram, czym utwierdza mnie w przekonaniu, że wyprowadzka to jedyny sposób, żebyśmy przestały na siebie warczeć i ścigać się o względy Osobistego,
- teść ustawia w wyobraźni meble i wymierza lokal (choć jeszcze go nie widział) okazując po swojemu entuzjazm,
- babcia G. powiedziała "chyba was pojeeebaaałoooooo?!?!?!", ale z przyklaskiem,
- wujek B., młodszy mąż babci G. zaczął kalkulować, czy to się opłaca, chociaż cen nie podaliśmy.
"I can let go of my fear, fear of normalcy, fear of the solid walls of our future and let go of my past"
- moja ulubiona Maria Mena.
Pod nosem się uśmiecham wiedząc, że historyjek o babci G. nigdy nie będę musiała kolorować. Babcia się nie certoli, babcia G. jest naszym rodzinnym "Fyfti szejds of G.rej". Bestsellerem naszym jest, oburzającym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz