niedziela, 27 października 2013

Z okazji rocznicy ukazania się wspaniałego filmu Terminator (kto nie oglądał, ten baba! - znaczy DOSŁOWNIE - jeśli ktoś nie oglądał, to prawdopodobnie jest kobietą, bo my chłopcy, znamy ten film na pamięć!), dzisiaj będzie głosowanie na strój halołinowy dla mnie. Jest tylko jedna propozycja, więc myślę, że coś wybierzemy wspólnymi siłami. Tak? TAK.

Ale najpierw.

Plan soboty młodych, przebojowych i atrakcyjnych ludzi wyglądał tak: płatki z mlekiem, piciu, zęby, Castorama, IKEA, rozładunek w mieszkaniu, myjnia, odkurzanie samochodu, powrót, budżet. 

BUDŻET. 

Bo ja BUDŻET ELEKTRONICZNY PROWADZĘ, mhm. Taka jestem zorganizowana. Wszystkie paragony, pokwitowania, ksera faktur i inne dokumenty płatności związanych z zaliczką/prowizją/meblami/wyposażeniem/farbami i czymkolwiek innym mieszkaniowym, trzymam w segregatorze. I na podstawie zawartych tam cyferek, robię budżet. Na razie z budżetu wynika mi, że wydaliśmy pierdyliard złotych na świeczki zapachowe. Wynika z niego także, że dzisiejszy paragon, choć niższy niż ostatnio, woła o pomstę do samego szatana.

Pani Kasjerka powiedziała mi porozumiewawczym szeptem, że jej mąż TEŻ OCIERA SIĘ O ZŁO, bo urodził się szóstego czerwca '66.


Dodatkowo, coby moja własna siostra A. - która nie występuje w lokalnej i krajowej ludności, bo mieszka hen, heeeen daleko! - nacieszyła oczy wszystkimi rzeczami, jakie zakupuję, robię folder ze zdjęciami wszystkich zakupionych rzeczy - zdjęcia ściągam bezczelnie ze stron www sklepów, lub cykam samopas. Wyślę je mailem, lub wstawię tutaj, bo blog ten, jak i domostwo moje, zapycham czym chcę, o! Spisałam cenę każdego gadżetu - kto wie, może taki amatorski katalog ze szczerymi informacjami "to się rozlatuje, a to pośmierduje" przyda się komuś w czymś. ALE TO INNĄ RAZĄ!

Dzisiaj teściowa przygotowała domostwo i kuchnię na jutrzejszą wizytę moich rodziców. Moi rodzice przyjadą do naszego mieszkania - obejrzeć, pomierzyć i posprawdzać, czy cuda matki-rodzicielki pasują na meble. Ale zasada jest, że jak się do stolicy przyjeżdża, to nie wolno teściowej obiadu odmówić, bo teściowa wrażliwa jest i dostaje wysypki na "nie, dziękuję, nie jestem głodny!" mojego taty. Więc tata, który NIENAWIDZI jeździć po stolicy, musi przemierzyć 125 metrów z punkt A do punkt B, i nie dostać przy tym apopleksji. Tata już dzisiaj wzdychał i ćwiczył dykcję, żeby wyraźnie przez okno krzyczeć "tyyy łojuuu pasztetowy, jak jedziesz?", albo dzwonić do mnie i mówić "nie teraz córcia, nie mogę rozmawiać, bo tu debile jacyć na drodze, idioci nooo, kto im dał prawo jazdy?!". A trasa wygląda tak:
- należy wyjechać z parkingu pod rodzinnym domem,
- wjechać na A2 zwaną w niektórych fragmentach S8,
- zjechać na parking pod naszym mieszkaniem.

Dla jasności - MÓWIĘ SERIO: nasz nowy blok stoi 30m od trasy S8, tuż za ekranami dźwiękocośtamrobiącymi.

Następnie należy:
- obmierzyć, pochwalić, skrytykować, doradzić w sprawie mieszkania,
- wyjechać z parkingu,
- przejechać 125m do mieszkania teściów, w którym rodzice moi byli już kwadrylion razy, mama już tam po zapachu trafia, ja po omacku, znajomi po pijaku. BLISKO JEST KAŻDEMU.

Ale tata nie lubi. I nie winię go za to. Tata już za kajtka, jak miał gdzieś ze mną jechać i stać w korkach, wolał objechać miasto, przejechać po łące, terenie wojskowym, zamarzniętym jeziorze i po tatrzańskich halach, byle tylko nie wbić się w tłum przeciskających się idiotów, którzy nie potrafią płynnie jechać na zwężeniu pasów. Tak mówił, tak też robił.

No ale - ALE! - ale głosowanie miało być.

W czwartek idziemy do naszej ulubionej dzielnicowej restauracji na pożegnanie z okolicą, a przy okazji na dobrą kolację o - zapewne - okołodyniowym smaku. I choć Osobisty wyraźnie się sprzeciwia, to sobie myślałam, że mogłabym zapodać odrestaurowanego Chrystusa w restauracji. TAKI DOWCIP, NOOO! Odrestaurowany w restauracji. Osobisty nie pochwala, więc mamy 1:1 w głosach.

"Odrestaurowany Chrystus w restauracji"

5 komentarzy:

  1. hmm ... a co to wszyscy w kosciele , ze komentarzy brak? pozdrawiam niedzielnie :-) -wiesz kto

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się pominięta :(, że owa osoba co jej na chrzcie pierwsza literę alfabetu nadano dostaje zdjęcia bibelotów na pocztę a ja nieeeee!!! A owa blogerka co na chrzcie w alfabecie raczej dalej się nie posunięto obiecywała, że będzie dbać o moje samopoczucie i co ?!? TOM

    OdpowiedzUsuń
  3. oj tam oj tam sie czepiasz alfabetu :-P a ja na tego mejla nawet przeswietlonej kliszy nie dostalam :-\ -wiesz kto

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciłam z kościoła-karkóweczka przednia!!! Łojów pasztetowych cale stada ale A2 cudowna!! Wpadnę za tydzień!

    OdpowiedzUsuń
  5. Toż napisałam, że "ALE TO INNĄ RAZĄ!", historyczki. Pracuję nad tym, no.

    OdpowiedzUsuń