poniedziałek, 21 października 2013

Nawet hot-doga nie dostałam za złotówkę, nawet kawałka złamanej koniny w klopsie. Nic mnie nie nakarmili, kawy nie dali, podstęp był to. Osobisty oraz mości teściowie i ja, pojechaliśmy w daleką, półgodzinną podróż do sklepu IKEA na Targówku.

Teraz chwila matematyki:

A: mieszkanie teściów
B: mieszkanie nasze
C: IKEA Targówek

Jeśli cztery ociężałe osoby, w tym jedna bez śniadania, jadą z prędkością X z punktu A do punktu C w 36 minut, a potem jadą z punktu C do punktu B w 7 minut, to o ile oddalone są od siebie punkty A i B? 

Odpowiedź: cztery minuty. TADAAAAM!


Ja zapomniałam zupełnie, jak wygląda IKEA, zdążyłam się więc skrupulatnie i z przejęciem zgubić trzy razy. Jak mnie w końcu znajdowali, udawałam, że absolutnie JESTEM TU, GDZIE MIAŁAM BYĆ i bardzo kontempluje szyny teleskopowe do szafek kuchennych. Za trzecim razem, gdy intensywnie wczytywałam się w informacje o bateriach AA na dziale "Oświetlenie",  już chyba tego nie kupili. A teść mój wspaniały przez 6 godzin tylko co pięć sekund pytał z uśmiechem i przygwizdywaniem:

 - A po co córeczko w ogóle przyjechałaś tuuuuu?!

Kupiliśmy to i tamto, czarne ręczniki, czarne ręczniczki, czarny dywanik do łazienki, czarną komodę wymarzoną Osobistego, oraz słupek szklano-biały, zupełnie inny niż miał być. Moją czerwoną komodę szlag trafił, jak i kilka innych zachciewajek. Grunt, że w razie wódki mamy 20 półlitrowych szklanic, w których nawet ciepła woda wygląda dekadencko. O! Mamy też 40 wieszaków, bo nasze główne postanowienie na nowej drodze życia brzmi: NIE PRASUJ, GŁUPIA! I wszystko będzie na wieszakach, chyba że da się bezgniotliwie (bezgnietnie?) złożyć w poręczną kostkę i wsadzić do trzyszufladowej komody, choć wyraźnie dostałam instrukcję od Osobistego, że DWIE SZUFLADY SĄ NA GACIE, A TRZECIA NA SKARPETKI. Więcej miejsca NIE MA.

A potem zawieźliśmy wszystkie zakupy do mieszkania, z punktu C do punktu B. I teściowi mieszkanie pokazaliśmy, bo jeszcze okazji nie miał rzucić okiem znawcy i opinii wyrazić. Nie miewam przeczuć i intuicji, bo i pierwiastków kobiecych jeszcze w sobie nie odnalazłam, ale COŚ MNIE TKNĘŁO, ŻEBY NIE PORUSZAĆ SPRAWY REGAŁU. Jednak za późno szturchnęłam Osobistego.

A było to tak: dwa dni temu teściu zaoferował się, że ma u siebie w firmie nieużywany, nówka sztuka regał sosnowy, surowe drewno, ręcznej roboty zbite cztery pionowe patyki i kilka poziomych półek. IDEAŁ! Regał oświadczynowy! Byłby on nadal nówką sztuką doskonałą, gdybym się tak nań nie cieszyła. Ale entuzjazm mój wzbudził pokrętne reakcje. Otóż okazuje się, że ten sosnowy - pożalcie się bogowie! - regał, co to jest fatalnie obskurnym pomysłem, jest: fatalny i obskurny, do dupy, amatorszczyzna, oraz ani u teściów w domu, ani u teścia mamy (czyli babci G. - przyp. red.) nie ma takich sosnowych, obskurnych regałów, skąd takie pomysły, ja nie wiem co na tym trzymać będziecie, no powiedzcie HAHAHAHA, amatorszczyzna. Nie jest to dobra decyzja, chociaż to nasza decyzja, on się nie wtrąca i nie ma opinii, po prostu to ZŁE MYŚLENIE, i A MA TOR SZCZY ZNA!

A potem niemal rozwaliliśmy drzwi balkonowe, bo ona się zamykają METODĄ oraz SPOSOBEM, a nie delikatnie, następnie dla pewności postanowiliśmy się jeszcze trochę pokłócić, najlepiej przy nowych sąsiadach DLA EFEKTU - niech wiedzą, że wprowadza się syn mafii - a potem w milczeniu wróciliśmy do domu. A potem była zupa jarzynowa na śniadanie.

Osobisty, z uszami równie opadniętymi jak moje diagnozuje, że dzisiejszy dzień to była kara za to, że nie poszliśmy do kościoła. MOŻE BYĆ. W związku z tym piosenka okołokościelna:


Kto nie lubi "Zakonnicy w przebraniu", ten niechybnie dostanie regał sosnowy od teścia. HA!

2 komentarze:

  1. A kawę w końcu dostałaś? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ani jednej kropelki, marnego splunięcia nawet nie!
    Aktywność fizyczna i dieta :)

    OdpowiedzUsuń