środa, 9 października 2013

Będziemy się wyprowadzać. Taki jest plan. Osobisty i ja, zmieniamy lokal. Z daleka od wszystkich, od teściów, dziadków, irytującej sąsiadki. Na swoje idziemy. Wynajęte, ale swoje.

Lokal wybrany, w wyobraźni meble ustawione. Łóżko już jest, półka pod telewizor i konsolę stoi. To najważniejsze. Szafę wezmę po babci, bo babcia chce wywalić, więc mogę ją pomalować, zdemolować, przerobić. Nie kupować nowej. Zaoszczędzić.

Bo to ekonomicznie zabawny moment w moim życiu. Nigdy nie miałam więcej na koncie niż mam teraz i nigdy też nie byłam bezrobotna, więc bez bieżącego przypływu mamony. Nigdy, licząc od kiedy kilka lat temu wystartowałam w niezależną dorosłość z soczystym, okrągłym, dorodnym 0 zł (słownie: zero złotych) na koncie.

Jest tak - pracowałam kilka lat w jednej firmie, dorobiłam się niegłupiej pozycji, niegłupiej pensji i głupiej szefowej. Więc odeszłam, bo za młoda jestem na siwe włosy. Krótko mówiąc. Pokojowo, bez stresu.

Na do widzenia wzięłam sobie z firmy trochę roboty na wynos, ot tak żeby całkiem nie zdziadzieć. Napłynie więc dodatkowa mamona w najbliższych miesiącach, kiedy skończę. Dodać do tego rezolutne oszczędności, które zaczęłam uskuteczniać pół roku temu i MOŻE, JAKOŚ, SKROMNIE, mogę w kryzysowej sytuacji dotrwać do lata przyszłego roku bez stałej pracy. Finansowo dotrwać, płacąc za wymarzone mieszkanie, z wymarzonym prądem, wymarzoną ciepła wodą i wymarzonym jedzeniem w lodówce. Może. Ale po co? Skoro można karierę robić, by mamona napływała i by prąd mieć wymarzony. Tak? Tak.

Siedzę więc dzisiaj noc całą przed monitorem, czytam ogłoszenia, aplikuję. Do niektórych nie dość wykształcona jestem, do innych za słabo znam mandaryński. Ale na inne jestem w sam raz, więc aplikuję raz-dwa. Planuję też w tym tygodniu rozpościernąć (rozpościec? rozpościerzyć?) - ...- skrzydła rozłożyć feromony rozsiewając, coby paru kolegów zauroczyć swoim otyłym wdziękiem i lotnością umysłu, niech szukają wolnych stanowisk w swoich firmach.

Nie pali mi się, ale możnaby. Bo fajnie Gwiazdkę z ludźmi z firmy spędzać, da? Da.
Świąteczny i radosny klimat tych znalezionych w Internecie zdjęć, wprowadza Autorkę bloga w blogostan.

Tymczasem dodatkowo, bom ekonomicznie rozważna i nieromantyczna, zaplanowałam:
  1. Posprzątać szafę z ubraniami i sprzedać wszystko co zbędne na allegro,
  2. Zrobić porządek z rzeczami z piwnicy i część doprowadzić do użyteczności w nowym lokalu, część wystawić na allegro,
  3. Skończyć cholerną robotę na zlecenie, coby sobie nie zaprzątać mojej miękkiej i puchatej, oraz coby kasę na koncie mieć, niech procentuje,
  4. Zacząć kończyć pisać pracę licencjacką, bo promotor choć złoty, to też człowiek i szlag go w końcu trafi, jeśli postępu nie będzie i mi karne płacić każe. Progress must sein! Zwłaszcza na bezrobociu: kąpać się trzeba, golić, nie zaśmierdnąć i rozwijać intelektualnie.

Tyle na dzień dobry.
Witaj błogosfero! - wiecie: że jak blog, jeno taki błogi. Z blogostanem. BŁOGOSFERA. Ha.

Lotna jestem dziś, jak wodór.
Heh, znowu sypnęłam. Jak z rękawa.

Jest prawie szósta rano.

2 komentarze:

  1. Dobrze, że się doczekałam :) Będę wpadać regularnie, więc twórz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarzekam się na podwyżkę czynszu, że będę pisać regularnie! :)

    OdpowiedzUsuń