czwartek, 17 października 2013

Robię listę zakupów, uskuteczniam research akcesoriów, zaznaczam w katalogu IKEA różne ważne rzeczy, a dodatkowo kradnę zdjęcia w sieci i umieszczam je na blogu, coby analizę zapotrzebowania i prognozę popytu na pomarańczowy przeprowadzić.


Trochę w szał zakupów wpadłam, ale jednak zachowuję rozsądek:

1. nie, czajnika jednak nie, bo będziemy elektryczny kupować

2. dzbanek do podlewania roślinek owszem, bo będę ziółka na szerokim parapecie czule pielęgnować
3. nie, dziur w ścianie żadnych nie zrobię, bo potem tynk i te inne trzeba
4. nie wiem co to, ale czuję, że znalazłabym zastosowanie
5. owszem, nawet kilka sztuk
6. oczywiście, przyda się 
7. pfff....
8. nie, dziękuję
9. ooooj, chciałooby się pomarańcze w pomarańczy wyciskać
10. hahahaha... nie.
11. WTF?!
12. bardzo chętnie - ładne, praktyczne, widzę zastosowanie oczyma duszy mojej.

Dzisiaj rano zadzwonił Pan Buc Z Biura Nieruchomości i mnie wpienił. Dyskutował, stękał, wzdychał, że "o rety, droga Pani, KTO TO SŁYSZAŁ takie wymagania? NAJPIERW UMOWA? a nie można by KAUCJI DZIŚ? O retyyyyyy... ale ja przecież wiem co robię, droga Pani. Znam tego człowieka, ależ PROSZĘ DAĆ SPOKÓJ, no NIECH MI PANI WIERZY, PO CO KOMU POTWIERDZENIE PRZELEWU? Gotówką to załatwimy, Z RĘKI DO RĘKI". Potem miałam jeszcze tylko siedem pierdyliardów telefonów, dzień minął mi w majtach. A wieczorem pojechaliśmy na spotkanie z Panem Zarządcą, już nie w majtach.

Pan Zarządca - okazało się - to złoty człowiek. O nazwisko mnie zapytał, bo jego wujek też się tak, w Lublinie. Jakąś stadninę mieli i te inne, wujek opiekował się szlachty kopytnymi i szlachta mu się dorobić dała. Ale niebawem się wujkowi zemrze, bo już pomarszczony i siwy. O nazwisko Osobistego nie pytał, bo Osobisty w papierku umowowym nie świeci. Obiecał mi Pan Zarządca także, że spoko, noł problem, mogę tymczasowy meldunek zrobić w lokalu. To wiele uprości. Z tym Panem Zarządcą, to już w ogóle inna rozmowa. 

Słoiczków na magnes szukamy, czas start.

W piątek finalizujemy wszelkie transakcje i papierologię, a 1 listopada odbieramy klucze. Jest super. A w weekend do sklepu by się chciało w końcu. Osobisty obiecanki macanki mi robi z tym sklepem, zwodzi już kolejny tydzień.

Zwykle to ja nie chcę jeździć, ale SERWETKI muszę znaleźć, STOJAK NA PAPIEROWY RĘCZNIK, koniecznie zresztą, dodatkowo SUSZARKĘ do pantalonów, jak się obesramy ze szczęścia lub strachu w noc samotną i jeszcze żyrandol wiszący, o!

A w sklepie będzie idylla, jak przed chwilą na allegro. Ja klikałam, Osobisty leżał na łóżku i mruczał z dezaprobatą:
- ta?
- nie
- taka?
- nie
- i to też nie
- nie, nie taka
- o nie!
- no cośty!
- bynajmniej
- o w życiu!
- ta? oszalałaś?
- nie nie nie nie!
- za młodzieżowa
- hipsterska
- o nie! ten okres mam za sobą!
- jaka? jak ją zobaczę to będę wiedział, ŻE TAKA!

Aż mi na allegro napisali, że przerwa techniczna, fenkju wery macz, idź sobie.
To przyszłam tu i piszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz